Pirat z klonowym liściem


 

Był rok 1811. W porcie Halifaxu stał przy nabrzeżu niewielki statek. Naprawdę niewielki. Zaledwie 53 stopy długości i niecałe 19 stóp szerokości. Pływający drobiazg. Był na sprzedaż, bowiem brytyjska Royal Navy pochwyciła jednostkę w chwili, gdy ta była zaangażowana w dochodowy nadal, ale już nielegalny handel niewolnikami. Stateczkiem zainteresował się wytworny młody dżentelmen w wysokim kapeluszu. Enos Collins, mimo młodego wieku, był już doświadczonym marynarzem i handlowcem. Po co mu jednak taki stateczek i to jeszcze o tak dziwnej nazwie - "Black Joke", czyli "Czarny żart". Czyżby chciał go przerobić na jacht? Nikt jakoś z osób, które znały Collinsa, nie mógł sobie wyobrazić, by ten energiczny człowiek miał ochotę na fundowanie sobie 53-stopowego jachtu.
Jednostka miała jednak swoje nieźle ukryte zalety i na nich to właśnie poznał się młody człowiek z Nowej Szkocji. Wyglądała na niezwykle dzielną na morzu. Nie miała wielkiej pojemności, więc trudno byłoby ją adaptować do celów handlowych, ale wykazywała dużą prędkość i zwrotność. I przy zainstalowaniu odpowiedniego ożaglowania mogła żeglować ostrzej do wiatru niż większość statków, a przede wszystkim - okrętów wojennych. A więc - przemyt?
Rok 1811 nie był jednak zbyt dobrym czasem dla przemytników w tym rejonie. Poważniejszy konflikt zbrojny wisiał w powietrzu i rzeczywiście w rok później Brytyjska Ameryka Północna znalazła się w stanie wojny z republiką Stanów Zjednoczonych. A że marynarka wojenna Anglii nigdy nie miała za dużo okrętów, doskonale rozbudowany został - podobnie jak i w Stanach Zjednoczonych - system kaperski. Dostawałeś list kaperski od króla w Londynie, prowadziłeś wojnę z żeglugą wroga, jak umiałeś, a znaczna część łupów wpływała do twojej kasy. "Black Joke" okazał się świetną inwestycją. Collins przebudował nieco okręt i przystosował go do nowej roli, ustawiając na nim uzbrojenie. Dokumentacja mówi z ironią, że były to "zardzewiałe działa, które na nabrzeżu służyły jako polery", ale rdza była mało ważna. Istotne, że jedno z tych dział było dwunastofuntówką, a pozostałe - sześciofuntówkami. Jak na ówczesne zwyczaje, było to niezwykle silne uzbrojenie takiego "morskiego szkraba", na jakiego wyglądał "Black Joke". Collins dorzucił jeszcze trochę muszkietów i innego uzbrojenia i "Black Joke" okazał się malcem uzbrojonym po zęby. A przy tym - niezwykle trudnym do złapania.
Wojna 1812 roku to łabędzi śpiew kaperstwa. "Black Joke" wyruszył w morze świetnie przygotowany i już we wrześniu 1812 roku odnotował pierwsze sukcesy, przyprowadzając do Halifaxu dwa pryzy - oba większe od niego. Pod dowództwem śmiałego i zdolnego kapitana Josepha Barssa "Black Joke" szybko stał się postrachem kupców bostońskich. Był taki dzień w październiku 1812 roku, kiedy z kapitanem Barssem wyrządził im szkody na ponad 50 tysięcy dolarów - wówczas sumę niebagatelną. W Bostonie odezwały się wrzaski: "Gdzie nasza marynarka wojenna?", a "Black Joke" łapał, kogo się dało, aż wreszcie przyszło na to, że zabierał tylko co najcenniejsze pryzy, by nie tracić czasu na "drobnicę".
W końcu jednak i na okręt Collinsa przyszła kryska. Czerwiec roku 1813 to święto w Bostonie, Salem i Portsmouth. Postrach mórz został wzięty do niewoli. I chociaż całą tę wojnę charakteryzowały - mimo wszystko - dobre maniery w postępowaniu z jeńcami, "Black Joke" był tak znienawidzony przez Amerykanów, że Barssa i jego załogę uwięziono w okropnych warunkach i dopiero po wielu miesiącach wymieniono, zastrzegając sobie - w drodze wyjątku - iż schwytani następnym razem, będą wisieć bez dalszych ceregieli.
Kapitan Barss posłuchał "dobrych rad" i przeszedł "do cywila", ale kaperstwo było zbyt intratnym interesem, by z niego zrezygnować. Enos Collins do końca wojny 1812 roku wyposażał i wysyłał w morze okręty kaperskie, czym w znacznym stopniu przyczynił się do takiego a nie innego wyniku tej wojny. Gdy schwytany przez Amerykanów "Black Joke" wystąpił przeciwko żegludze Nowej Szkocji, szczęście go opuściło i szybko został pochwycony przez brytyjską fregatę. Wystawiony na sprzedaż, natychmiast znalazł kupca. Oczywiście - Enosa Collinsa. Raz jeszcze wyposażył on niepozorną jednostkę i pod dowództwem doświadczonego kapra Caleba Seely "Black Joke" ponownie dał się ostro we znaki Amerykanom.
Trudno dzisiaj doliczyć się ilości morskich zwycięstw najsłynniejszego okrętu Enosa Collinsa. Niemniej, kaprowie Nowej Szkocji z takim powodzeniem utrudniali życie kupcom amerykańskiego Wschodniego Wybrzeża, iż można spokojnie powiedzieć, że w znacznym stopniu przyczynili się do zdławienia amerykańskiego handlu w tym okresie i do obronienia przed amerykańską ekspansją tych brytyjskich kolonii, które w pół wieku później miały utworzyć Kanadę.
A Enos Collins? Zarobił na kaperstwie znaczne sumy, zainwestował je rozsądnie, założył wielką kompanię handlową, w 1825 roku otworzył prywatny bank w Halifaksie, a gdy umierał, uważany był za najbogatszego człowieka w całej Brytyjskiej Ameryce Północnej.