Śliska sprawa
W
kraju tak rozwiniętego transportu drogowego jak Kanada wielu jest
oczywiście kierowców ciężarówek, ale niewielu jest takich, jak Eddie
Klaus. Chociażby dlatego, że koła jego 18-kołowej ciężarówki nie dotykają
nigdy asfaltu szos.
Eddie Klaus jeździ po lodzie i śniegu. Nic dziwnego - stała trasa Eddiego
zaczyna się o wiele dalej na północ niż kiedykolwiek dotarła w swej
karierze większość kanadyjskich kierowców. A mianowicie - w stolicy
Terytoriów Północno-Zachodnich, Yellowknife. Stąd Eddie Klaus rusza w
650-kilometrową trasę, która zaprowadzi go przez subarktyczną tundrę do
kopalni złota.
650 kilometrów to dla "normalnego" kierowcy kanadyjskich szos ok. 7 godzin
jazdy; Eddie Klaus jest zwykle w drodze 24 godziny, a i to wówczas, gdy
warunki mu sprzyjają.
Niemniej, Eddie Klaus zyskał sobie wśród kierowców tej trasy przydomek
"Szybki Eddie". Co nie znaczy, że Eddie jeździ z dużą prędkością, lecz
dlatego, że przez kilka lat z rzędu był rekordzistą w przyjacielskiej,
nieoficjalnej rywalizacji - Ile razy kto zdoła pokonać tę trasę w ciągu
sezonu. Dla przeciętnego kierowcy na tej trasie kilkanaście przejazdów w
sezonie to dobry wynik; Eddie Klaus ma już na koncie wynik 24 "kółek".
Nie oznacza to, że Eddie Klaus przekracza przyjęte limity prędkości
samochodu. Na lodzie nie ma żartów. Firma Echo Mines, która co roku
przeciera na nowo tę drogę przez zamarznięte jeziora, wysyła na trasę
samochody z radarami, by wyłapywać przekraczających limity prędkości
kierowców. Jeśli ciężarówka jedzie po zamarzniętej tafli jeziora zbyt
szybko, pod lodem powstają fale, które łamią taflę przy brzegu i
ciężarówka ląduje w lodowatej kąpieli. Nawet jeśli nie jest tam za
głęboko, wyciąganie wozu z wody jest operacją trudną, mozolną i kosztowną.
Eddie Klaus jest kierowcą ciężarówek od szesnastego roku życia. Pracował w
Brytyjskiej Kolumbii i północnej Albercie. W latach 70-tych trafił na
daleką północ i od 1973 roku mieszka nad brzegiem Wielkiego Jeziora
Niewolniczego. Początkowo nie podobało mu się tu. Praca taka sama - mówi -
ale jakże trudno o części zamienne, jeśli coś się w wozie zepsuje. Tu nie
ma cywilizacji. Jeśli jest awaria, najdrobniejszą nawet część trzeba
sprowadzać samolotem.
Po jakimś czasie przyzwyczaił się jednak - przede wszystkim do zarobków.
Stawki dla kierowców są tak ułożone, że jeśli Klaus pokonuje trasę
Yellowknife-kopalnia Lupin ponad dwadzieścia razy w ciągu zimy, zarobek z
tego wystarcza, by spokojnie przeżyć cały rok, aż do następnego sezonu
jazd.
Zimą "Szybki Eddie" nie odpoczywa. "Wyśpię się wiosną" - mówi. - "Albo w
czasie śnieżycy."
Gdy ciężarówka trafi w śnieżycę na tej trasie, nie ma co próbować dalszej
jazdy. Można tylko schować się do śpiwora w tylnej części kabiny kierowcy
i czekać, aż pogoda poprawi się. Niemal tysiąclitrowy zbiornik paliwa wozu
zapewni napęd dla silnika wozu i ciepło dla kierowcy przez trzy dni.
Po każdej większej śnieżycy na trasę wyruszają spychacze, by naprawić
"drogę" przez lodową pustynię. Czasem skutki burzy są tak poważne, że
praktycznie drogę trzeba budować od nowa. Pługi i spychacze korzystają z
rad pilota helikoptera, który z wysokości nadzoruje kierunek wytyczanej
trasy.
Firma Echo Bay Mines wydaje rocznie kilka milionów dolarów na budowę od
nowa drogi do swej kopalni, ale i tak jest to jedna trzecia kosztów, jakie
firma poniosłaby, gdyby korzystać z komunikacji lotniczej. Nie bez
znaczenia jest też fakt, że ta forma transportu zapewnia gospodarce
Terytoriów Północno-Zachodnich około 150 sezonowych stanowisk pracy.
"Wolę tu jeździć niż po tradycyjnych szosach na południu kraju" - mówi
Eddie Klaus. - "Tam jest tłoczno, a tu praktycznie możesz robić co ci się
podoba. Masz więcej wolności."
Na lodzie nie obowiązują przepisy kodeksu drogowego. Nie ma limitów
ładowności, nie trzeba wywieszać flag ostrzegawczych, nie ma obawy, by
przejechać przez skrzyżowanie na czerwonym świetle. Oczywiście - i tu
obowiązują prawa, ale są to zupełnie inne, właściwe tej trasie prawa i
reguły jazdy po lodzie. I jedno prawo najważniejsze - każdy każdemu
pomoże.
Chociaż przez cały sezon trwa rywalizacja, kto zdoła zaliczyć większą
ilość kursów na trasie, pierwszym prawem lodowej szosy jest wzajemna
pomoc. Od czasów, gdy jeden z kierowców odmroził sobie ręce usiłując
naprawić ciężarówkę, która zepsuła się na lodzie, kierowcy jeżdżą parami.
Gdy dobiegnie końca zimowy sezon jazd na trasie Yellowknife-kopalnia
Lupin, Eddie Klaus wraca do domu do Hay River, by cieszyć się nieróbstwem.
I możliwością porozmawiania z ludźmi. Zimą, na trasie człowiek szybko może
stęsknić się za ludzkim głosem. Niby są krótkofalówki, ale to nie to samo.
Wiosną Eddie Klaus jest wyjątkowo towarzyskim człowiekiem. Na
650-kilometrowej trasie jeżdzi przecież jednocześnie nie więcej niż 100
ciężarówek. To znaczy, że przeciętna odległość od jednej do drugiej wynosi
kilkanaście kilometrów. Nie ma tłoku.