Takahionwake


 

W marcu 1913 roku miasto Vancouver pogrążyło się w żałobie. Urzędy miejskie zamknięto, flagi spuszczono do połowy masztów, w katedrze ścisk żałobników, tysiące osób na ulicach. Kogo żegnano tak serdecznie? Kim była Pauline Johnson, że miasto urządzilo jej pogrzeb godny męża stanu lub zwycieskiego wodza? Jakże dziwi dzisiaj stwierdzenie, że żegnana z takim żalem przez mieszkańców metropolii Brytyjskiej Kolumbii pięćdziesięcioletnia kobieta była... poetką. Co więcej - poetką pół krwi indiańskiej, która obok imienia nadanego jej na chrzcie często posługiwala się drugim - Takahionwake, czyli Letnia Mgła. 
Pauline Johnson urodziła się w pobliżu Brantford w prowincji Ontario, na terenie rezerwatu Mohawków. Dzieje jej rodziców to trącący sentymentalizmem romans - oto młoda angielska dziewczyna zakochała się w Indianinie. I chociaż rodziny obojga sprzeciwiały się temu mezaliansowi, Emily Howells wyszła za George'a Johnsona, a wkrótce rodzina liczyła już czworo dzieci.
George Johnson był nie tylko Indianinem, ale i wodzem swego plemienia, a także człowiekiem majętnym. Dla swej rodziny wybudował dom, który na pierwszy rzut oka w niczym nie różnił się od tylu innych domów w okolicy, pieczołowicie imitujących rezydencje starej Anglii. Była tu srebrna zastawa do popołudniowej herbaty, porcelanowe nakrycia, fortepian i bogata biblioteka klasyków angielskiej literatury. Zarazem jednak, dzieci państwa Johnsonów, obok wykształcenia w tradycji europejskiej, otrzymały znaczna dawkę wiedzy o kulturze i obyczajach swych indiańskich przodków. “Jestem Indianką” - napisze później Pauline Johnson - “a moją radością i dumą jest układać pieśni o chwale mego ludu.” 
Chociaż Pauline Johnson nie otrzymała szczególnie starannego wykształcenia formalnego, matka zaszczepila jej swą osobistą pasję do literatury - poezji Szekspira i innych bardów Albionu, a krewni ojca - do opowieści i pieśni indiańskich. Nic więc dziwnego, że po śmierci ojca Pauline usiłuje pisaniem zarobić na życie. W owych czasach jednak nie było to łatwe - nie tylko że wydawnictwa skromnie opłacały autorów tekstów, które wykorzystywano, to jeszcze na dodatek nie istniał wówczas aparat nadzorujący przestrzeganie praw autorskich, a honoraria zależały najczęściej od dobrej woli wydawcy. 
Z czasem jednak fama Pauline Johnson jako poetki rosła; gdy w 1886 roku miasto Brantford postanowiło uczcić pomnikiem pamięć swego założyciela, wybitnego przywódcy indiańskiego Josepha Branta, zwrócono się do Pauline Johnson o skomponowanie stosownego dla tej okazji poematu. 

Przełomem w jej życiu i karierze stał się jednak rok 1892, kiedy to jej recytacje w Toronto wzbudziły takie zainteresowanie, iż Pauline przyjęła propozycje poetyckiego tournee po Kanadzie - 125 spotkań autorskich w ponad 50 miastach całego kraju. Następnie, gubernator generalny Kanady dał jej listy polecające do czlonków wpływowych kregów politycznych w Londynie. Pauline znalazła się za oceanem i raz jeszcze poetyckie recytacje indiańskiej księżniczki wzbudziły wielkie zainteresowanie wyrafinowanej publiczności artystycznej - tym razem w metropolii Anglii. Sukces odniosła tak wielki, że w późniejszych latach jeszcze dwukrotnie Pauline Johnson wybierze się za ocean na spotkania autorskie. 
Pauline Johnson była bowiem nie tylko calkiem dobrą poetką (chociaż dzisiaj jej poezja ma już mniejszą liczbę wielbicieli), ale i doskonałą deklamatorką, wyjątkowo umiejętnie nawiązującą bliski kontakt z publicznością. A spotkania autorskie w czasach przed nadejściem ery telewizyjnej zaliczane byly do ważniejszych wydarzeń kulturalnych w życiu społeczności. Przez piętnaście lat Pauline Johnson jeździła od miasta do miasteczka, od zagubionej w dziczy kanadyjskiego interioru osady po salony metropolii - wszędzie wzbudzając zainteresowanie swą poezją o charakterystycznej, kanadyjsko-indiańskiej nucie i ciepłą atmosferą poetyckich recitali. Podróże te zawiodły ją w końcu na tereny Brytyjskiej Kolumbii i tu Pauline Johnson postanowiła osiąść na stałe.
Nadal podróżowała po całej Kanadzie, pojawiając sie w najbardziej zagubionych w prerii osadach z unikalnym poetyckim przesłaniem. Treścią i duchem jej poezji było bowiem zawsze nie tylko przywiązanie do kultury jej indiańskich przodków, ale i ekspresja rodzącego się w końcu XIX wieku poczucia kanadyjskiej odrębności, poczucia przynależności do odrebnego, niezależnego narodu Kanady. Pauline Johnson nie była poetką kanadyjskich Indian, była poetką Kanady.
Kariera Pauline Johnson dobiegla przedwczesnego końca zimą 1908 roku.
Lekarskie badanie postawiło nieuchronną diagnozę - rak w zaawansowanym stadium, nie stwarzający możliwości leczenia operacyjnego. Ostatnie lata spędziła w Vancouver, coraz słabsza, ale otoczona coraz większym szacunkiem i sympatią miasta.
Umierającą Indiankę, piewczynię rodzącej się kanadyjskiej tradycji odwiedził w szpitalu nawet arystokratyczny gubernator generalny Kanady - Artur, książę Connaught. Zmarła za wcześnie, by jej charakterystyczny i fascynujący słuchaczy (jak podają kroniki) głos i sposób deklamacji utrwalić na taśmach magnetofonowych lub płytach. Pozostały tomiki jej poezji i przykład, jaki swym życiem dała kanadyjskim Indianom.