Nadesłane 14 sierpnia 2006 (Nasz
Dziennik)
Bitwa Warszawska o losy Polski i
Europy! Cud nad Wisłą w Warszawie 15 sierpnia 1920 r.
Święto Wojska Polskiego
ma upamiętniać największe zwycięstwo oręża polskiego w XX wieku i
jedno z największych w całej naszej historii.
15 sierpnia 1920 roku Wojsko Polskie ruszyło do uderzenia na Armię
Czerwoną, już wtedy najpotężniejszą, najliczniejszą i najbardziej
nieludzką armię świata. Jej dywizje pewne były już pokonania Polaków,
zdobycia Warszawy oraz dalszego marszu na Berlin, Paryż i inne stolice
Europy, według strategicznych planów podboju i dyrektyw rządu Rosji
Sowieckiej.
Bitwa Warszawska 1920 roku, zwana też Cudem nad Wisłą, ocaliła nie
tylko niedawno odzyskaną polską niepodległość. Była to jedna z
trzech najważniejszych bitew XX wieku w dziejach świata, a zarazem
jedna z decydującej w całej historii ludzkości. Wojsko Polskie na
czele ze zwycięskim wodzem marszałkiem Józefem Piłsudskim zatrzymało
i zwyciężyło milionową nawałę Armii Czerwonej i uratowało nie
tylko Polskę, ale całą Europę przed niewolą oraz wprowadzeniem
zbrodniczego sowieckiego totalitaryzmu i systemu komunistycznego na
bagnetach żołnierzy z czerwoną gwiazdą. Było to nawiązanie do
najwspanialszych tradycji Rzeczypospolitej, kiedy to w krajach Zachodu
powszechnie nazywano Polskę "przedmurzem chrześcijaństwa"
albo "przedmurzem Europy", co było wówczas równoznaczne.
Papież Jan Paweł II wielokrotnie nawiązywał do bezprecedensowego
znaczenia Bitwy Warszawskiej. Modląc się na grobach poległych w
obronie Ojczyzny żołnierzy Wojska Polskiego na cmentarzu w Radzyminie,
powiedział:
"Cud nad Wisłą i zwycięstwo nad Armią Czerwoną to ważna data
w naszej narodowej historii. Było to wielkie zwycięstwo wojsk polskich,
tak wielkie, że nie dało się tego wytłumaczyć w sposób czysto
naturalny i dlatego nazwane zostało Cudem nad Wisłą. Była to wielka
bitwa historyczna o naszą i waszą wolność, naszą i Europy. Myślimy
o żołnierzach, o oficerach, myślimy o wielkim wodzu marszałku Józefie
Piłsudskim, o wszystkich, którym zawdzięczamy to zwycięstwo. Poległych
polecamy miłosierdziu Bożemu".
"Przez trupa
Polski do serca Europy"
Agresja Rosji Sowieckiej na Polskę i Europę rozpoczęła się od
rozkazu - dyrektywy Lenina dla Armii Czerwonej z 29 listopada 1918 roku.
Premier Rosji i bolszewicki dyktator nakazywał Armii Czerwonej, aby
przeniosła idee rewolucji komunistycznej na zachód, tak aby "zatopić
bagnet Armii Czerwonej w Europie".
W rok później Lenin równie otwarcie głosił, że "we wszystkich
krajach świata rewolucja dojrzewa już nie z dnia na dzień, ale z
godziny na godzinę". Rozwinięciem tych imperialnych idei było już
bardzo konkretne i główne hasło prących na Warszawę dywizji
sowieckich: "Naprzód na zachód - przez trupa Polski do serca
Europy!".
Wódz sił sowieckich pod Warszawą, późniejszy marszałek Michaił
Tuchaczewski, zachęcał dowódców kozackiej kawalerii do walki z
Polakami: "Nim minie lato, a przemkniecie ze stukotem kopyt ulicami
Paryża".
Wtedy, latem 1920 roku, wydawało się to bardzo realne - nie tylko
komunistom. Na przeszkodzie tym zamierzeniom stanęły geniusz
strategiczny Marszałka Piłsudskiego oraz determinacja i bohaterstwo żołnierzy
Wojska Polskiego, rozpaczliwie broniących odzyskanej półtora roku
wcześniej niepodległości.
Przeciwko Polakom, samotnie walczącym o wolność, byli nie tylko żądni
zwycięstwa bolszewicy, ale też otumanieni sowiecką propagandą
politycy Europy Zachodniej, gdzie na ogromnych wiecach wznoszono hasła:
"Ręce precz od Rosji". Było to wymierzone nie tylko w Polskę.
Było to również samobójcze dla samej Europy. Podobnie jak pół
wieku później podobnej treści hasło, że "lepiej być czerwonym
niż martwym", głoszone w tej samej Europie Zachodniej przez
"pożytecznych idiotów", tradycyjnie wykorzystywanych przez
Moskwę do dziś.
Zbrodnie czerwonego
terroru
W wojnie polsko-rosyjskiej Bitwa Warszawska stanowiła przełomowy
moment, zaś kulminacyjnym punktem samej bitwy były dramatyczne walki z
najeźdźcą w rejonie Radzymina. Dniem, w którym rozstrzygnęły się
nie tylko losy Warszawy i Polski, ale wręcz przyszłe dzieje Europy i
świata, stał się 15 sierpnia 1920 roku.
Bitwa toczyła się na ogromnej przestrzeni wzdłuż linii Wisły, którą
osiągnęły czołowe dywizje sowieckie - od Grudziądza i Torunia na północy,
przez Włocławek, Płock, Warszawę w centrum, aż do Dęblina i Puław
na południu. Dalej front sięgał Zamościa, Tomaszowa i Lwowa.
Sowieccy dowódcy, m.in. Stalin, Tuchaczewski, Budionny, Woroszyłow,
Jakir, stosowali masowy terror wobec Polaków na terenie zajętych latem
1920 r. wschodnich województw Rzeczypospolitej. Żołnierze sowieccy
dopuszczali się masowych morderstw, gwałtów, grabieży wobec
bezbronnej ludności, kobiet, dzieci, księży. Palone były domy, kościoły,
synagogi. Przemarsz sowieckiej I Armii Konnej marszałka Budionnego
przez wschodnią Małopolskę po Lwów i Zamość był największym
pogromem Żydów w historii Polski. Wtedy też, w 1920 roku, Sowieci po
raz pierwszy rozstrzeliwali bezbronnych jeńców - oficerów Wojska
Polskiego.
W Białymstoku Sowieci proklamowali marionetkowy "polski" rząd
Republiki Polskiej na czele z krwawym Feliksem Dzierżyńskim - oprawcą
milionów ludzi, założycielem zbrodniczej Czeka - NKWD - KGB. Stało
się to 30 lipca 1920 roku, kiedy Armia Czerwona opanowała już większość
terytorium Polski. To o Dzierżyńskim, Marchlewskim i innych Polakach
komunistach służących gorliwie Moskwie pisał wtedy Stefan Żeromski:
"Kto na ziemię ojczystą, choćby grzeszną i złą, wroga
odwiecznego naprowadził, zdeptał ją, stratował, splądrował, spalił,
złupił rękoma cudzoziemskiego żołdactwa, ten się wyzuł z Ojczyzny.
Na ziemi polskiej nie ma dla tych ludzi już ani tyle miejsca, ile zajmą
stopy człowieka, ani tyle, ile zajmie mogiła".
To, co się działo w Polsce, mogło już wkrótce stać się losem
podbitych narodów Europy, dokąd przetoczyć się miał sowiecki walec
po przełamaniu polskich rubieży obronnych na Wiśle.
Wiktor Suworow, wybitny znawca Armii Czerwonej, skazany na karę śmierci
w Moskwie, pisał:
"Misją ZSRR było podpalenie całego świata, wywołanie światowej
rewolucji, zniszczenie zachodniej demokracji tak, aby wszyscy byli 'równi'
w nędzy.
Związek Sowiecki nie mógł wygrać wyścigu z bogatym i zamożnym
Zachodem - wyścigu ekonomicznego, cywilizacyjnego, technologicznego.
Nie mogąc zaś tego wyścigu wygrać, Związek Sowiecki mógł tylko
Zachód podpalić i ograbić, rozpoczynając zaplanowaną uprzednio wojnę.
Na szczęście zamiarów tych nie udało się zrealizować".
Zwycięstwo
Od początku sierpnia 1920 r. z wieży zegarowej Zamku Królewskiego w
Warszawie, położonego tuż nad Wisłą, z wieży katedry, z wież kościołów
położonych na Starym Mieście widać było w krytycznych dniach dla
Polski nadciągające od wschodu oddziały Armii Czerwonej i dymy toczącej
się pod Radzyminem krwawej bitwy z bolszewickim najeźdźcą.
2 sierpnia Piłsudski wrócił z Chełma do Warszawy. Sytuacja była groźna,
zwłaszcza wobec paniki w sferach parlamentarnych i rządowych (stolicę
opuścił m.in. premier Wincenty Witos) oraz wyjazdu znacznej ich części
do Poznania. Rosjanie angażowali się we frontalny szturm Warszawy,
wzorem bitwy grochowskiej 1831 roku, a chociaż ich silny korpus konny
wdzierał się na północny zachód, już niemal pod Toruń, to jednak
główne siły parły przez Wyszków na Warszawę.
6 sierpnia Piłsudski zdecydował o koncentracji ponad sześciu dywizji
polskich w rejonie Puław, nad Wieprzem. W nocy z 12 na 13 sierpnia 1920
roku przybył w rejon dowodzenia decydującym odcinkiem frontu, do Puław.
Chciał czekać jeszcze parę dni, do zaangażowania się Armii
Czerwonej w bezpośredni szturm Pragi - aby wówczas zniszczyć w bitwie
wszystkie siły sowieckie - ale przynaglające wezwania z Warszawy i z
rejonu Wkry, gdzie walczyła armia dowodzona przez generała Władysława
Sikorskiego, spowodowały ruszenie na północ grupy ofensywnej wojsk
polskich w nocy z 15 na 16 sierpnia.
17 sierpnia dywizje polskie wymiotły bolszewików z przedpola Warszawy.
W ciągu kilku następnych dni wojska rosyjskie zostały zepchnięte na
północ, a w końcu przyparte do granicy niemieckiej w rejonie Prus
Wschodnich. Dwie armie bolszewickie zostały całkowicie rozbite, dwie
dalsze - poważnie zniszczone. Rosyjskie straty w poległych wynosiły
około 30 tysięcy, w jeńcach 66 tysięcy, w sprzęcie kilkaset dział
i znaczne ilości broni maszynowej. W ciągu 10 dni Wojsko Polskie stanęło
na linii Niemna i Bugu. Rozpoczęła się może cięższa od
warszawskiej, chociaż nie tak już decydująca bitwa nad Niemnem. Armia
Czerwona zepchnięta została na linię zajmowaną przez Wojska Polskie
mniej więcej wiosną 1920 roku. 18 października 1920 roku działania
wojenne ustały.
Zwycięstwo pod Warszawą Polska zawdzięczała przede wszystkim sile
charakteru oraz inteligencji i intuicji strategicznej Józefa Piłsudskiego.
Trzeba było doprawdy wielkiej siły ducha, aby wierzyć w zwycięstwo w
chwili, gdy Wojsko Polskie pod naporem sowieckim cofało się (nawet
panicznie) w kierunku Warszawy. Gdyby nie zwycięstwo w bitwie pod
Warszawą w sierpniu 1920 roku, zapewne już w roku 1922 Europa byłaby
całkowicie "zjednoczona od Atlantyku po Ural". Zjednoczona
pod totalitarnym panowaniem Moskwy.
Piłsudski i jego
Polacy
Decydujące znaczenie Bitwy Warszawskiej dla losów Europy, a nawet całego
świata zrozumieli najlepiej ci, którzy rozpętali wojnę i znali jej
strategiczne cele: przegrani przywódcy Rosji Sowieckiej. 20 września
1920 r. w Moskwie, przemawiając na zamkniętym posiedzeniu rządu
rosyjskiego, premier Włodzimierz Lenin tłumaczył, dlaczego przegrana
Armii Czerwonej pod Warszawą była katastrofalną klęską:
"Polska wojna była najważniejszym punktem zwrotnym nie tylko w
polityce Rosji Sowieckiej, ale także w polityce światowej". Dalej
twierdził, że "Niemcy ogarnęło wrzenie rewolucyjne, a angielski
proletariat wzniósł się na zupełnie nowy poziom rewolucyjny.
Wszystko tam było gotowe do wzięcia. Lecz Piłsudski i jego Polacy
spowodowali gigantyczną, niesłychaną klęskę sprawy światowej
rewolucji".
W zakończeniu przemówienia Lenin zapewnił, że Moskwa "będzie
nadal przechodzić od strategii defensywnej do ofensywnej, bez ustanku,
aż wykończymy ich [Polaków] na dobre!". To wystąpienie Lenina i
narada rządu rosyjskiego na Kremlu 20 września 1920 r. stanowiły dla
jego następców przesłanie polityczne, a dla Polski oznaczały utratę
niepodległości od 1939 do 1989 roku. Na pół wieku!
Przez cały ten okres komunistyczna propaganda, cenzura, a nawet KGB i
SB albo głosiły kłamstwa, albo zakazywały pisania i głoszenia
prawdy. Znamiennie przypomniał to Ojciec Święty Jan Paweł II:
"O wielkim Cudzie nad Wisłą przez całe lata trwała zmowa
milczenia. Dlatego Opatrzność Boża niejako nakłada dzisiaj obowiązek
podtrzymywania pamięci tego wielkiego wydarzenia w dziejach naszego
narodu i całej Europy, jakie miało miejsce po wschodniej stronie
Warszawy".
Zwycięstwo nad Armią Czerwoną było w 1920 roku szczególnym doświadczeniem
dla Karola Wojtyły, który należał do pierwszego pokolenia Polaków
urodzonych w wolnej Ojczyźnie po 150 latach jej utraty. Rok 1920 był
dla niego przesłaniem, na podstawie którego potem będzie zawracał
historię na przełomie XX i XXI wieku i "zmieniał oblicze ziemi".
Te właśnie słowa nieprzypadkiem Jan Paweł II wypowiedział na placu
Marszałka Piłsudskiego przed Grobem Nieznanego Żołnierza.
Józef Piłsudski był uważany przez Karola Wojtyłę za
najwybitniejszego Polaka XX wieku i w ogóle za jednego z największych
w całej naszej historii. Jan Paweł II w swej książce "Pamięć
i tożsamość" napisał: "Wiecie, że urodziłem się w roku
1920, w maju, w tym czasie, kiedy bolszewicy szli na Warszawę. I
dlatego noszę w sobie od urodzenia wielki dług w stosunku do tych, którzy
wówczas podjęli walkę z najeźdźcą i zwyciężyli, płacąc za to
swoim życiem.
Wtedy w 1920 roku komunizm jawił się jako bardzo mocny i groźny. Już
wtedy w 1920 roku zdawało się, że komuniści podbiją Polskę i pójdą
dalej do Europy Zachodniej, że zwojują świat. W rzeczywistości wówczas
do tego nie doszło. 'Cud nad Wisłą', zwycięstwo marszałka Piłsudskiego
w bitwie z Armią Czerwoną, zatrzymało te sowieckie zakusy".
prof. dr Józef
Szaniawski |