Serwisy

Rozmaitości

Mały wielki człowiek

Jacek Kozak

Ironią losu, wielką transkontynentalną kolej w Stanach Zjednoczonych zbudował Kanadyjczyk, a dwaj Amerykanie, Van Horne i Hays, stali się twórcami kolei transkanadyjskiej. Jakby tym bardziej ironicznie, postać Van Horne’a jest stosunkowo dobrze znana, a o Haysie pamiętają zaledwie nieliczni historycy.
Główny architekt niesłychanego rozwoju kanadyjskiego systemu kolei (do chwili, gdy Kanada miała więcej linii kolejowych w przeliczeniu na statystycznego mieszkańca, niż jakikolwiek inny kraj na świecie) urodził się w Illinois, a wychował w Missouri. W kolejnictwie znalazł się już w wieku 17 lat. Jego kariera była - nawet jak na owe czasy – błyskawiczna: w wieku 38 lat był już wice-prezesem wielkiej spółki kolejowej Wabash, St. Louis and Pacific. Stąd podkupili Haysa brytyjscy właściciele kanadyjskiej Grand Trunk.
Niewielki wzrostem Charles Melville Hays (stąd jego przezwisko - “mały Amerykanin”) imponował niespożytą energią. Objął kierownictwo borykającej się ze sporymi kłopotami firmy i tchnął w nią nowe życie. Był niestrudzonym menadżerem i potrafił natchnąć ludzi do energicznej i wydajnej pracy własnym przykładem. Nie tracąc z oczu najważniejszych i najistotniejszych zadań, potrafił interesować się najdrobniejszymi detalami. Jego podwładni szybko nauczyli się, że niemal każde opóźnienie pociągu oznacza konieczność tłumaczenia się przed kierownikiem kolei.
A jednocześnie - Hays dynamicznie rozbudowywał linie i ich zaplecze. W Montrealu i Portland powstały nowe elewatory ułatwiające przyciągnięcie najbardziej dochodowego ruchu - eksportu zboża. London w Ontario otrzymało nowe warsztaty, most nad Niagarą poszerzono do dwóch torowisk. W kilka zaledwie lat Hays zamienił deficyt linii rzędu niemal 400 tysięcy dolarów rocznie w roczny dochód ponad 600 tysięcy dolarów.
Kanadyjskie koleje przełomu XIX i XX wieku to nie tylko szlak torów, warsztaty i wagony. Kolej transkanadyjska to w owym okresie podstawowy (a raczej - jedyny) szlak komunikacyjny przez kraj. Dzisiaj, podróżujący przez kontynent korzystają przede wszystkim z samolotów; wówczas, podstawowym środkiem lokomocji była kolej. A że podróż trwała dość długo, kolej musiała zadbać o wygodę podróżnych - między innymi budując na trasie eleganckie i wygodne hotele.
Takie przybytki jak Chateau Frontenac w Quebec City czy Banff Springs w Górach Skalistych przynosiły Canadian Pacific Railway doskonały dochód. Hays zdawał sobie sprawę, że jeśli jego kolej, Grand Trunk Railway, ma przetrwać, nie może pozostać w tyle także w zakresie hotelarstwa. Pierwszy wspaniały hotel sieci miał stanąć w stolicy kraju, Ottawie.
A że poparcia tej inicjatywie udzielił ówczesny premier Kanady, Sir Wilfrid Laurier, hotel miał otrzymać nazwę Chateau Laurier - pomysł raczej bez precedensu, skoro Laurier ciągle jeszcze pełnił urząd szefa rządu.
Chociaż Grand Trunk Railway była firmą kanadyjską, większość jej kapitału pochodziła z Wielkiej Brytanii i tam urzędował zarząd firmy. Menadżer przedsiębiorstwa Charles Hays musiał od czasu do czasu podróżować do Londynu na posiedzenia zarządu. Kolejna taka podróż zabrała go do Europy wiosną 1912 roku. Zabrał ze sobą żonę, córkę i zięcia. Całe towarzystwo miało wrócić na amerykański kontynent na początku kwietnia, by zdążyć na uroczyste otwarcie wspaniałego hotelu w Ottawie.
Zaproszenie od J. Bruce Ismaya, prezesa linii okrętowej White Star przyszło w samą porę. Dla państwa Haysów i osób towarzyszących zarezerwowano kabiny pierwszej klasy na najnowszym transatlantyku linii, udającym się w dziewiczą podróż przez Atlantyk. S/s “Titanic” miał wpłynąć do portu w Nowym Jorku akurat w porę, by wszyscy zdążyli na otwarcie hotelu w Ottawie. A w czasie podróży Hays i Ismay mieli przy okazji omówić współdziałanie obu firm w przewożeniu imigrantów z Europy na kanadyjskie prerie.
Gdy w nocy 14 kwietnia 1912 roku “Titanic” zderzył się z górą lodową i gdy okazało się, że statek nie ma szans na utrzymanie się na powierzchni, Charles Melville Hays odprowadził żonę i córkę do łodzi ratunkowej. Następnego dnia wieczorne wydanie montrealskiego dziennika “Daily Star” nie pozostawiło już śladu nadziei. Charlesa Haysa nie było wśród uratowanych na pokładzie R.M.S. “Carpathia”.
Uroczyste oficjalne otwarcie hotelu zostało, oczywiście, odwołane.
1 czerwca 1912 roku Chateau Laurier po prostu przyjął pierwszych gości. Tyle, że jako pierwszy na listę wpisał się premier Kanady.
A kolej Grand Trunk, która tyle zawdzięczała “małemu Amerykaninowi”, uczciła jego pamięć 25-go kwietnia 1912 roku wstrzymując na pięć minut cały ruch swej sieci.
Gdy zaś Charlesa Melville Haysa zabrakło, Grand Trunk Railway nie potrafiła utrzymać się na finansowej powierzchni i w kilka lat później została znacjonalizowana, wchodząc w skład dzisiejszego systemu Canadian National.

Komentarze sa zamkniete.