Jacek Kozak

Archipelag potężnych drzew

Bardzo niewielu ludzi oglądało te wyspy na własne oczy. Archipelag Królowej Charlotte leży w pobliżu Alaski na zachodnim krańcu wybrzeży Kolumbii Brytyjskiej. Sto pięćdziesiąt wysp i wysepek natura ułożyła w kształt sztyletu, ostrzem wycelowanego w odległą o niemal 700 kilometrów na południe wyspę Vancouver i ośrodek całej prowincji. A jednak, mimo oddalenia od bardziej gościnnych i zamieszkałych okolic, wyspy Królowej Charlotte nie sa bezludne. Od ponad 10 tysięcy lat zamieszkuje archipelag najciekawsze chyba i jedno z najlepiej znanych plemion kanadyjskich Indian - Hajda. I dzisiaj, po latach lekceważenia, sprawy tego plemienia i jego archipelagu ponownie znajduja się w centrum uwagi ludności i władz nie tylko samej prowincji Brytyjska Kolumbia, ale w ogóle całego kraju. 
Archipelag Królowej Charlotte określany bywa niekiedy mianem kanadyjskich wysp Galapagos. Podobnie bowiem jak na owym slynnym, opisanym przez Karola Darwina archipelagu, na wyspach Królowej Charlotte natura zachowała niespotykane gdzie indziej zjawiska przyrodnicze. Wyspy te są naturalnym środowiskiem największego gatunku kanadyjskich czarnych niedźwiedzi i najmniejszego gatunku sowy, niespotykanych gdzie indziej roślin i ryb, oraz imponujących wiekiem i rozmiarami drzew. Niewielkie osady na archipelagu wciśnięte są między morskie wybrzeże Pacyfiku a potężne górskie wnętrze wysp, porosnięte dziką puszcza, w której cedry liczące 1200 lat nie są żadną rzadkoscią. 
To nieprawdopodobnie bogaty teren. Lasy pełne zwierzyny, wybrzeża otwierają drogę na niespotykanie bogate łowiska pełne cennych gatunków ryb (japońscy smakosze płacą rybakom z archipelagu Królowej Charlotte po 25 dolarów za kilogram nie opatrzonej ryby specjalnie ulubionego przez nich gatunku).
 

 

Nic więc dziwnego, że zamieszkujący od tysiącleci archipelag Indianie Hajda nigdy specjalnie nie musieli troszczyć się o to, skąd wezmą na jutro coś do garnka. I dlatego też do czasów współczesnych pozostali oni społecznością mysliwych i rybaków, a nigdy nie przekształcili się w spoleczeństwo rolnicze. Nie było potrzeby uprawiać roli i hodować żywności. O jej niewyczerpane dostawy dbała natura. Hajda mieli więc sporo czasu, by wykształcić w sobie unikalne talenty artystyczne i szkutnicze. Zdobnictwo Hajda od lat już cenione jest przez znawców najwyżej z całej sztuki indiańskiej Kanady.
A cedrowe canoe Hajda stanowi niedościgły wzór budownictwa okrętowego. Te niemal dwudziestometrowej długości jednostki umożliwiały przodkom dzisiejszych Hajda żeglugę i handel wzdłuż całego zachodniego wybrzeża Kanady. Łącznie z nadal groźnym, nawet do dzisiaj, przy nowoczesnej technice, szlakiem przez cieśninę Hekate aż po wyspę Vancouver.
  Kwitnącą kulturę Hajda odkrył dla Europejczyków kapitan Juan Perez na pokładzie statku Santiago, który usiłował zawladnąć tymi ziemiami dla króla Hiszpanii. Na dobre jednak przywiódł tu Europejczyków w 1787 roku brytyjski żeglarz George Dixon, który zresztą właśnie ochrzcił archipelag imieniem swego okrętu, Queen Charlotte. Wizyta kapitana Dixona okazała się dla europejskich handlarzy futrami niesłychanie owocna. Już pierwsza podróż pozwoliła Brytyjczykom na kupno od Hajda 1821 skór morskich bobrów - jak notuje skrzętnie podwładny kapitana Dixona, wiele z nich było pierwszorzędnej jakości. Przedsiębiorczy handlarze futer z Bostonu tylko na to czekali. Przez 50 lat kwitł intensywny handel, przede wszystkim z Chinami, gdzie bobrze skóry były w wielkiej cenie. Aż bobry na wyspach Królowej Charlotte całkiem wyginęły.
Niemal całkiem też wyginęli Indianie Hajda - wskutek zawleczonej przez Europejczyków epidemii ospy. W drugiej połowie XIX wieku ludność archipelagu zmniejszyła się o ponad 70%. Dzisiaj archipelag Królowej Charlotte liczy zaledwie około dwa i pól tysiąca mieszkańcow, z czego około półtora tysiąca to spadkobiercy kwitnącej niegdyś indiańskiej kultury.
Po ospie, kolejną klęską, która spadła na archipelag, był przemysł tartaczny. Takiego drewna próżno szukać na całym swiecie, ale i jego zapasy na wyspie nie są niewyczerpane. Dzisiaj, stoki niektórych łatwiej dostępnych gór archipelagu świecą łysinami wyciętych fragmentów puszczy. Zorientowawszy się w zagrożeniu, jakie stanowi dalsza nie kontrolowana eksploatacja tego cennego surowca naturalnego, Indianie Hajda podjęli akcję protestacyjną. Kamery telewizji kanadyjskiej na cały kraj przekazywały obraz Indian broniących dziewiczego lasu, a działacze całego kraju udzielili poparcia członkom plemienia Hajda. Wladze Brytyjskiej Kolumbii wstrzymały prace tartaków na archipelagu i podjęły realizację projektu, który pozwoli na utworzenie w południowej części wysp Królowej Charlotte parku narodowego i ścisłego rezerwatu przyrody. Pierwszy krok zrobiła już Organizacja Narodów Zjednoczonych - wyspa Ninstints na samym południowym skrawku archipelagu określona zostala częścią światowego dziedzictwa cywilizacyjnego (World Heritage Site).
A pierwsze od pół wieku wybudowane przez Indian Hajda pięćdziesięciostopowe canoe z pnia cedru zdobi główny hall ambasady kanadyjskiej w Waszyngtonie.