Jacek Kozak
Archipelag problemów
Największym problemem archipelagu jest
przeludnienie. Dwanaście wysp w zatoce
Św. Wawrzyńca, u ujścia potężnej rzeki o tej samej nazwie, osiąga powoli liczbę 15 tysięcy mieszkańców i właściwie zbliża się do maksimum
tego, co wyspy są w stanie wytrzymać. Zwłaszcza,
że z roku na rok rośnie też liczba odwiedzających archipelag turystów, a sezon turystyczny na Iles de la Madeleine jest krótki.
Archipelag zasiedlili w początkach XVIII wieku Akadianie - ludność frankofońska wypierana powoli przez Anglików z rejonu dzisiejszych prowincji atlantyckich
Kanady. Wtedy jeszcze Iles de la Madeleine porastał las na tyle gęsty,
że nowi przybysze mogli z powodzeniem naścinać dość drzew, by zbudować z nich swe domy i ogrzać je palonymi
szczapami. Jeszcze w latach sześćdziesiątych naszego wieku 26% powierzchni wysp pokrywały
lasy; dzisiaj obszar leśny to już tylko 17% powierzchni, a i to tylko dzięki starannej ochronie
tego, co pozostało. Bezpieczne z punktu widzenia ochrony
środowiska normy zezwalają właściwie na wycinanie tylko tylu drzew, ile trzeba na płoty, na opał i na bożonarodzeniowe
choinki. Należy sądzić,
że las nigdy już nie wróci na wyspy archipelagu - ziemia jest tu słaba, na znacznym obszarze zraszana słoną wodą niesioną przez atlantyckie
wiatry, siła wiatrów także utrudnia wzrost drzew, a klimat - chociaż
łagodniejszy niż w innych regionach Quebecu - też nie sprzyja rozwojowi lasów, ponieważ okres przymrozków jest stosunkowo długi, chociaż zimy są - w porównaniu do legendarnych kanadyjskich zim -
łagodne.
Przyroda utrudnia życie na Iles de la Madeleine także i erozją skał. Charakterystyczny dla archipelagu czerwony piaskowiec przetrwa jeszcze wiele tysięcy lat i wyspy nie znikną pod powierzchnią wód
zatoki, ale erozja potrafi sprawić sporo kłopotów przy budowie domów i
osiedli. Czego najlepszym przykładem może być opowiadana na wyspach anegdota o ogłoszeniu w sprawie sprzedaży działki
budowlanej, jakie władze zamieściły w lokalnej gazecie. Klientów nie było,
bowiem... machina biurokratyczna miele wolniej niż wiatr eroduje skały. Działka znikła pod powierzchnią wody zanim ogłoszenie trafiło do
druku.
Co można robić na dwunastu maleńkich wysepkach położonych na wodach olbrzymiej
zatoki, o pięć godzin podrózy promem od najbliższego zamieszkanego lądu - także wyspiarskiej zresztą prowincji
Kanady, Wyspy Księcia Edwarda? Podstawą gospodarki archipelagu i głównym chociaż niepewnym
źródłem dochodów ludności jest rybołówstwo, a przede wszystkim - połowy najlepszych podobno na
świecie krabów. Znawcy twierdzą, że krab - by smakował tak, jak powinien - musi być odłowiony z kutra bazującego możliwie najbliżej
łowiska. Dlatego też co czwarty pracujący mieszkaniec wysp to rybak i przemysl ten notuje co roku obroty w granicach 20 milionów dolarów. Niegdyś spore dochody przynosil też połów
fok, ale to zdołali zlikwidować europejscy ochroniarze, lansując skuteczny bojkot foczych
futer, a tym samym wyjmując Madelinotom co czwartego dolara z kieszeni. Co gorsze - rosnące stada fok wyżerają coraz więcej
ryb, ograniczając
ławice, które oczywiście także należy chronić przed wyginięciem. Po ryby trzeba więc wypływać coraz dalej i napracować się coraz więcej, nim
ładownie kutra zapełnią się jedynym wymienialnym na gotówkę towarem, jaki wyspy są w stanie produkować. Nie może bowiem być mowy nawet o uprawie ogródka, a tym bardziej o
żadnym rolnictwie na tym omiatanym wiatrami archipelagu - w przeważającej części skalistym lub pokrytym urzekającymi, lecz mało przydatnymi gospodarczo piaszczystymi
wydmami.
|
Coraz większego jednak znaczenia nabiera
turystyka. W 1990 roku na wyspy przybyło 28 tysięcy turystów (dwóch statystycznych gości na jednego stałego mieszkańca
wysp), ale liczba ta nie może rosnąć w nieskończoność. Wyspy tego nie wytrzymają. Zabraknie
wody, zabraknie wysypisk odpadów. Zagrożone jest istnienie piaszczystych plaż, które mieszkańcy Iles de la Madeleine przyzwyczaili się traktować jak wspólne wszystkim podwórko.
I chociaż tylko osiem z 12 wysp archipelagu jest zamieszkanych, już dzisiaj gęstość zaludnienia wysp jest czterokrotnie wyższa niż na sąsiadującej Wyspie Księcia
Edwarda, a piętnastokrotnie wyższa niż gęstość zaludnienia "macierzystej" dla wysp prowincji Quebec.
|
Nadal jednak w najbardziej atrakcyjnym okresie sezonu turystycznego 5 do 6 tysięcy turystów korzysta z czterokrotnego dziennie połączenia lotniczego z
Montrealem, by odwiedzić archipelag, na którym wprawdzie 80-kilometrowa szosa
łączy siedem z ośmiu zamieszkanych wysp, ale do dzisiaj nikt nie widział
potrzeby, by zainstalować
gdzieś sygnalizację świetlną na którymkolwiek skrzyżowaniu.
|