Jacek Kozak  

Prawdziwi odkrywcy Ameryki

 

Pewnego dnia do brzegów Nowej Fundlandii przybiła niezwykła jednostka morska - replika okrętu Wikingów, "Gaia". Celem trzymiesięcznej podróży norweskich, islandzkich i brytyjskich żeglarzy ze Skandynawii do Kanady było upamiętnienie wypraw średniowiecznych Wikingów, którzy - jak twierdzą sagi islandzkie - pod dowództwem Leifa Erikssona na pięćset lat przed Kolumbem, około roku 1000 n.e. dotarli do ziemi nazwanej przez nich Winlandi? - ziemi? winorośli. Analiza geograficzna każe stwierdzić, że ziemią tą był kontynent amerykański. Zwolennicy upamiętniania zasług genueńskiego żeglarza podważali wiarygodność sag, ludowych opowieści pozbawionych autorytetu zapisków historyka. Mała zatoczka w północnej części Nowej Fundlandii, gdzie zakończyła sie transatlantycka odyseja współczesnych Wikingów na pokładzie "Gaii", to materialny dowód, że sagi mówily prawdę.
W 1961 roku, gdy w osadzie L'Anse-aux-Meadows mieszkało zaledwie dziewięć rodzin, dotarł tu Norweg Helge Ingstad. Od piętnastu lat ten archeolog, śladami poszlak zawartych w sagach, szukał na amerykańskim wybrzeżu od Florydy po Nową Fundlandię śladów bytności Wikingów. Aż znalazł. Wykopaliska potwierdziły przeczucia weterana sporu o pierwszeństwo w odkryciu Ameryki. Dziesięć lat żmudnych prac archeologicznych pozwoliło odsłonić fragmenty fundamentów siedmiu chat oraz kuźni. Znaleziono zardzewiałe gwoździe, kamienny kaganek, nordycką spinkę do ubrań, czółenko tkackie. Analiza naukowa nie pozostawia cienia wątpliwości - to przedmioty pochodzenia skandynawskiego, datowane metodą C-14 na rok 1000 n.e., plus-minus 70 lat. Wikingowie - tak, jak twierdziły sagi - dotarli do dzisiejszej Kanady i założyli tu istniejącą przez co najmniej kilka lat osadę. 
Teren wykopalisk archeologicznych w pobliżu osady L'Anse-aux-Meadows jest dzisiaj kanadyjskim parkiem narodowym i - na mocy orzeczenia ONZ - jednym z 323 na świecie "World Heritage Sites" - zabytków o światowym znaczeniu dla historii i kultury naszej cywilizacji. Badania archeologiczne i naukowe nie dobiegły jeszcze ostatecznego kresu. Mozolna praca pozwala wyjaśnić kolejne tajemnice zaskakująco bogatej i odmiennej od naszych wyobrażeń przeszłości. Dopiero w 1976 roku znaleziono przypadkiem coś, co mimo swych niezwykle skromnych rozmiarów okazało się archeologiczną "bombą". Były to trzy maleńkie orzeszki. Rzecz w tym, iż takie orzeszki nie rosną i nigdy nie rosły ani na Nowej Fundlandii, ani na Islandii czy w Norwegii. Najbliższe miejsce, gdzie można je natomiast znaleźć, to wybrzeża Nowego Brunszwiku, u ujścia rzeki św. Wawrzyńca do Atlantyku. A więc - niezbity dowód, że osada w L'Anse-aux-Meadows była tylko punktem wypadowym na kontynencie amerykańskim do dalszych wypraw Wikingów na teren dzisiejszej Kanady. Trzy małe orzeszki tym bardziej uwiarygodniają przekaz zawarty w sagach - w rejonie rzeki św. Wawrzyńca i w Nowym Brunszwiku, gdzie jeszcze XVII-wieczni podróżnicy francuscy znajdowali dziką winorośl, łatwo znaleźć łagodne zatoczki i laguny, winorośl i inne rzeczy, o których mówią islandzkie sagi.
Na powitanie "Gaii" do maleńkiej osady, do której jeszcze w 1965 roku można było dostać się jedynie drogą wodną, zjechały setki turystów - ku wielkiemu zadowoleniu właścicieli kilku lokalnych hotelików i sklepów. Na co dzień jednak na tym odległym od centrum Kanady skrawku nowofundlandzkiego wybrzeża życie toczy się spokojnie i niezbyt widowiskowo, a mimo ogłoszenia L'Anse-aux-Meadows parkiem narodowym podstawowe znaczenie dla lokalnych mieszkańców ma nadal połów ryb. Jak przed tysiącem lat. Tylko Lloyd Decker - kierownik parku, który najął się do prac archeologicznych przed 30 laty, bo archeologowie płacili 50 centów za godzinę pracy, a więc więcej, niż 22-letni wówczas młody człowiek mógł zarobić na połowie dorsza - twierdzi, że nowofundlandzka osada zmieniła się dzięki historycznym znaleziskom nie do poznania i nie jest to już to samo, czym była L'Anse-aux-Meadows w czasach rybaków, poławiaczy wielorybów, oraz wtedy, gdy dzieci z osady bawiły się na kryjących ślady Wikingów wzgórzach, objadając się dziko rosnącą na nich czarną jagodą.