Wiadomo, gdzie Kanada, a gdzie
Stany Zjednoczone, prawda? Przecież istnieje wytyczona dawno temu granica (najdłuższa
nie umocniona granica międzypaństwowa na świecie!), istnieją mapy... W
czym więc problem? Ano, w maleńkiej wysepce w zatoce Fundy.
Machias Seal Island leży o 19 kilometrów na południowy zachód
od wyspy Grand Manan i w podobnej odległości od miasteczka Cutler w stanie
Maine. To jeden z licznych granitowych okruchów raf i wysepek strzegących
wejścia do zatoki Fundy między wybrzeżem Nowego Brunszwiku a Nową Szkocją.
Liczy zaledwie osiem hektarów powierzchni, a jej kamienisty najwyżej położony
nad poziomem morza punkt w terenie wznosi się ponad fale Atlantyku na
zaledwie 15 metrów.
W normalnej sytuacji takie maleńkie wybrzuszenie na powierzchni pokrytego
mgłą morza miałoby znaczenie tylko dla marynarzy. I to tłumaczy,
dlaczego Kanada od 1832 roku utrzymuje tu latarnię morską, prowadzącą
statki kierujące się do Saint John i innych portów zatoki Fundy. Ostatnio
jednak dwa inne fakty skupiły uwagę opinii publicznej na tej maleńkiej
morskiej skale. Chodzi o znaczenie, jakie wyspa ma jako miejsce dla założenia
gniazd dla morskiego ptactwa, oraz jej kwestionowany status terytorialny.
Niezaprzeczalnie, granica kanadyjsko-amerykańska jest, jak wspomniałem,
najdłuższą nie umocnioną granicą międzypaństwową na świecie. W tym
jednak maleńkim miejscu porozumienie załamuje się. Oba kraje przyznają
się do zwierzchnictwa nad Machias Seal Island. Różnica stanowisk nie wywoła
prawdopodobnie poważniejszej interwencji dyplomatycznej, ale rządy Kanady
i Stanów Zjednoczonych od czasu do czasu stanowczo ponawiają swe
roszczenia do tej wysepki. W takich przypadkach spór rodzi pewne
zainteresowanie środków masowego przekazu - w tym nawet tak znanego, poważnego
i wyważonego zwykle pisma jak "Wall Street Journal". Najczęściej
jednak uwagę ludzi ku wyspie przyciągają ptaki.
Przyczyna tego jest niezwykle prosta. Machias Seal Island to jedno z
niewielu miejsc na atlantyckim wybrzeżu kontynentu amerykańskiego, gdzie
entuzjaści obserwacji ptaków mogą bez trudu wyśledzić najrzadsze i
najciekawsze dla nich gatunki atlantyckiego morskiego ptactwa o bardzo
wyszukanych i często nieprzetłumaczalnych nazwach. Są to wszystko ptaki wędrowne;
większość swego życia spędzają daleko w morzu, a na brzeg (zwykle na
skalne wysepki położone w pobliżu kontynentalnego wybrzeża) mają
zwyczaj zawitać jedynie raz w roku, w okresie składania jaj między połową
maja a końcem lipca.
Wyspa Machias Seal Island leży w akwenie
bodajże najbardziej na świecie obfitującym we wszelkiego rodzaju morska
faunę i florę. Pływy morskie, prądy, temperatura wody i bogactwo innych
czynników odżywczych sprawiają, że powstały tu szczególnie sprzyjające
rozwojowi morskiego życia warunki. Olbrzymie ławice planktonu wirują w
pobliskich wodach. Pod koniec okresu letniego w południowej części zatoki
Fundy zbierają się rzeczywiście milionowe stada delikatnych morskich ptaków
zwanych "northern phalaropes". W wodach zatoki tłoczy się największe
na świecie stado wielorybów, by pożywić się i poszukać partnera lub
partnerki. Jednocześnie, w rejonie tym trwa nieustanna aktywność człowieka. Tankowce i drobnicowce przepływają
tędy codziennie w drodze do lub z rafinerii i nabrzeży Saint John. Kutry
rybackie kręcą się po akwenie odławiając kraby, śledzie i inne
bogactwo morza od przybrzeżnych zatoczek po Georges Bank. Rzeki Annapolis,
Petitcodiac, Saint John i St. Croix toczą do wód zatoki świeżą słodką
wodę wymieszaną z bogactwem mułu i materii organicznej. Jak dotychczas,
ten skomplikowany system ekologiczny ochronił się przed zakłóceniami.
Ale trzeba uważać.
Pierwsza latarnia morska na Machias Seal Island wybudowana została przed
160 laty. Jeszcze do niedawna była to jedna z niewielu już latarni obsługiwanych
przez człowieka, a nie skomputeryzowane automaty. Latarnicy pracowali na
zmiany - cztery tygodnie na służbie, cztery tygodnie urlopu. Przed wymyśleniem
helikopterów i szybkich lodzi, była to posada na okrągły rok. W latach
trzydziestych wyspa Machias Seal Island była też wygodnym punktem
przerzutowym dla... szmuglerów alkoholu z kanadyjskiego Nowego Brunszwiku
do amerykańskiego stanu Maine. Dzisiaj
kapitan Barna Norton z Jonesport w stanie Maine wozi swoją jednostką
turystów, pragnących odwiedzić ptaki gnieżdżące się na Machias Seal
Island - przede wszystkim urocze „puffins”, czyli
maskonury, należące do gatunku alk. Kapitan Norton jest najpoważniejszym
obrońcą amerykańskich praw do wyspy; twierdzi nawet, że wyspa jest własnością
jego rodziny od 1865 roku. Ale stosunki między kanadyjskimi latarnikami i służbą
ochrony przyrody a kapitanem Nortonem układają się poprawnie, chociaż
Norton pracowicie studiuje wszystkie traktaty
i mapy od czasów amerykańskiej
wojny o niepodległość, usiłując znaleźć przekonujące dowody na
poparcie swej tezy. Czasem, wraz z przyjaciółmi przyjeżdża na wyspę, by
wciągnąć na maszt amerykańską flagę - co, zależnie od punktu widzenia,
można odczytać albo jako akt patriotyzmu, albo wyzwanie.
Oficjalnie sporu rozstrzygnąć się tymczasem nie da. Granica miedzy Nowym
Brunszwikiem a stanem Maine nakreślona w 1925 roku kończy się na wodach
cieśniny Grand Manan ponad sześć mil morskich od Machias Seal Island.
Decyzja graniczna Trybunału Sprawiedliwości w Hadze z 1984 roku też nie
dociera w rejon wyspy. Na szczęście, nic o tym nie wiedzą maskonury.
Jacek Kozak
|