Jacek Kozak
Wodni Kowboje
Zbiornik wodny Baskatong na rzece
Gatineau, spływającym z północy dopływie rzeki Ottawa, powstał w 1926
roku, gdy firma energetyczna Hydro Quebec przegrodziła rzekę tamą Mercier. To jeden z najważniejszych dla energetycznego giganta zbiorników
wodnych, regulujący poziom wody Gatineau w jej dolnym biegu. Ale Baskatong to w folklorze Quebecu przede wszystkim - kraina
"draveurs". Owo przedziwne słowo, trudne do odnalezienia w jakimkolwiek słowniku, to zniekszta³cone przez frankofonów angielsko-języczne słowo "driver"; a oznacza ono robotników
rzecznych, których zadaniem jest spław olbrzymiej ilości pni drzew ścinanych w północnych regionach dorzecza Gatineau i spławianych w dół rzeki aż do okolic stolecznej
Ottawy.
Osiedlający się w bardziej odległych od rzeki Św. Wawrzyńca terenach osadnicy z początków XIX wieku
stwierdzili,
że region ten nie wróży szczególnego dobrobytu przy tradycyjnej
eksploatacji. Okres wegetacyjny roślin był tu bardzo krótki (a nowe, wyhodowane przez naukowców szybko dojrzewające odmiany roślin były wówczas jeszcze pieśnią przyszłości), zimy w górnych rejonach Gatineau to okres naprawdê bezwzględnej, ostrej kanadyjskiej
pogody, a grunt - skalista pokrywa Tarczy Kanadyjskiej - nie bardzo nadawał się pod uprawę. Z czego
żyć? Osadnicy nad Gatineau nie mieli innego wyjścia, jak tylko potraktować naturalne bogactwo
krainy, lasy, jako
źródło dochodu. Wyrąb drewna stał się dla regionu Gatineau tym, czym bawełna dla południowych stanów USA - głównym
źródłem gotówki.
Ale tak naprawdę o losach puszcz północnego Quebecu zadecydowała
historia. Gdy Philemon Wright wiosną 1806 roku spławil pierwszą tratwę drewna w dól rzeki Ottawa, nikt nie wierzył,
że można na tym zarobić sprzedając spławiane pnie angielskim handlarzom drewnem w Quebec City. Odbiorcą tarcicy miała przecież być leżąca za Oceanem Atlantyckim Wielka
Brytania, dla której koszt importu takiej samej tarcicy z Norwegii czy państw nad Bałtykiem był trzykrotnie niższy. W ekonomiczny rozrachunek wdał się jednak Napoleon Bonaparte, rozpętawszy kontynentalną wojnę w Europie i nakładając embargo na eksport drewna do
Anglii. Nagle - odległość lasów wschodniej Kanady od portu Londynu stała się jakby
mniejsza. W kilka lat narodziło się olbrzymie imperium przemysłu
drzewnego, siegające swym obszarem eksploatacji zasobów drewna w górę północnych dopływów rzeki Ottawa -
Gatineau, Lievre, Rideau, Coulonge. Nad brzegami tych płynących przez niemal bezludne tereny rzek rodziły się nagle tarcicowe
fortuny.
Drewniane Eldorado trwało przez niemal wiek, aż likwidacja ceł
protekcyjnych, chroniących kanadyjski eksport tarcicy do Anglii, ponownie sprawiła,
że eksport pni drzew przez Atlantyk stał się nieopłacalny. Tymczasem
jednak, z końcem XIX wieku pojawił się nowy klient - rozbudowujące się gwałtownie po Wojnie Secesyjnej Stany
Zjednoczone. Gdy i ten rynek powoli wygasł w XX wieku - kanadyjska
tarcica, dotychczas przeznaczona przede wszystkim dla budownictwa, znalazla nowego odbiorcę w przemyśle
papierniczym. Miliony pni
ściętych nad północnym biegiem rzeki Gatineau spławia się nadal do zakładów przetwórczych nad brzegami rzeki Ottawa, gdzie zamieniają się w miazgę drzewną. I
tak, zmieniając klientów, spławianie tarcicy z północnego Quebecu trwa już niemal 200 lat.
Miliony ściętych pni drzew pochodzą głównie z dwóch największych i najważniejszych
źródeł. Baza nad Lac des Outaouais, położona 361 kilometrów na północ od nad-ottawskich zakładów Canadian International Paper Co., spławia
ścięte pnie zachodnią odnogą rzeki Gatineau. Druga baza, zwana Pensive, o 100 kilometrów na południowy zachód, transportuje swój urobek dopływem Gens de Terre. Obie rzeki niosą miliony pni aż do wód zbiornika
Baskatong.
W odróżnieniu od tradycji europejskiej, nikt na wodach Gatineau i Gens de Terre nie formuje
ściętych pni w tratwy. Jesienią i zimą ścięte pnie transportuje sie (korzystając z każdego nadarzającego się
strumienia, lub specjalnymi ciągnikami przez bezdroża wyrębu) na skladowiska nad brzegami
rzeki.
Wiosną, potężne dźwigi zrzucają miliony pni prosto na wody
rzeki, która ma nieść je aż do zbiornika Baskatong. Ale, oczywiście, przy tej skali
operacji, na wodach Gatineau i Gens de Terre zatory z dziesiątków tysięcy pni były i są po prostu zjawiskiem
normalnym. Stąd konieczność angażowania "draveurs" - w folklorystycznej legendzie Quebecu odpowiedników amerykańskiego
kowboja, tyle że pracującego na rzece, a nie na niezmierzonej przestrzeni
prerii. Dysponując imponującą siłą i sprawnością fizyczną, a także wieloletnim zwykle doświadczeniem, ekipy
"draveurs" towarzysza spływającym rzeką pniom - przywracając nurtowi rzeki
te, które osiadły na brzegach lub mieliznach, rozbijając zatory niekiedy przy pomocy długich
tyczek, ale bywa, że i przy pomocy kilkukilogramowych ładunków dynamitu.
Dla obserwatora z brzegu jest to karkołomne zajęcie, lecz ci zżyci z rzeką jak mało kto ludzie poruszają
się po stosach pływających pni ze zręcznością górskich kozic. A skala ich zadań jest trudna do wyobrażenia; jeden poważny zator na rzece zawiera często dziesiątki, albo i setki tysięcy pni - tarcicę wartości miliona dolarów.
Nie trzeba dodawać, że "draveurs" to ludzie żyjący i pracujący na całkowitym niemal
odludziu, o dziesiątki kilometrów od najbliższych osad, od swych domów,
|
 |
w pustkowiu kanadyjskiego interioru. I jest to - przy najbogatszym nawet doświadczeniu pracownika i najwyższej sprawności - zajęcie
niebezpieczne. Brzegi rzeki Gatineau usiane są skromnymi krzyżami, znaczącymi miejsca pochówku
tych, którzy zginęli na stanowiskach pracy.
Niemniej, rok po roku na wody zbiornika Baskatong spływają miliony pni kanadyjskich
drzew. Tutaj, kolejne ekipy
"wodnych kowbojów" formują spławiane pnie w gigantyczne, obleczone stalowymi linami kręgi,
tzw. "bags", które następnie cztery holowniki pływające po wodach Baskatong
ściągają do tamy Mercier i ujścia dolnego biegu rzeki Gatineau. Stąd już
"tylko" około 150 kilometrów do zakładów nad brzegami Ottawy.
Od czasu do czasu ktoś w nadrzecznej społeczności raz jeszcze podniesie protest przeciwko splawianiu tarcicy rzeką, powołując się na nadrzędne cele ochrony
środowiska, na walory turystyczne, których spław tarcicy nie pozwala wykorzystać. Weteran quebeckich
"draveurs" Robert Denis zwraca jednak uwagę:
"Przynajmniej nie musimy znosić hałaśliwych motorówek na rzece."
Czynniki ekonomiczne wróżą jednak rychły kres splawu tarcicy w dorzeczu
Ottawy. Prawdopodobnie lada rok, po dwóch wiekach działalności, na wodach Baskatong nie pojawią się już quebeccy
"wodni
kowboje".
|