Szanowne Panstwo!
Niebawem odbedzie sie szczyt rady UE na ktorym ma byc przyjety ostateczny tekst konstytucji UE. Abstrachujac od tego, czy rzeczywiscie uda sie utrzymac wage Polski na arenie UE zmieniajac kompromis nicejski na jakis system bazujacy na podwojnej wiekszosci (osobiscie bardzo watpie, ze to jest mozliwe, bo podwojna wiekszosc zawsze bedzie nieproporcjonalnie zmniejszac wage srednich panstw wobec duzych i malych), nalezy postawic pytanie, czy taka konstytucja w ogole jest dla nas Polakow i Polski korzystna. A to zalezy od tego, jak ona zmieni dotychczasowe prawo UE. Dotychczasowe prawo UE bazuje przede wszystkim na umowie o Uni Europejskiej i na umowie o Wspolnocie Europejskiej – modifikowane przez umowy z Mastrichtu, Amsterdamu i Nicei. W kazdej z tych modyfikacji panstwa czlonkowskie coraz wiecej swojej suwerennosci oddawaly organom UE – szczegolnie radzie i komisji. Ale nadal poszczegolne panstwa czlonkowskie pozostawaly „panami umow“. To ma sie czesciowo zmienic przez konstytucje UE, przez ktora UE ma dostac wiecej kompetenci od panstw czlonkowskich i coraz wiecej „polityk“ ma byc glosowanych w radzie wiekszoscia a nie – jak dotychczas – jednomyslnie. Polska musiala wstepujac do UE przyjac cale dotychczasowe prawo UE nie mogac negocjowac jego tresci. Musielismy wiec przyjac poziom integracji taki, jaki byl w dniu 1.5.2004. Na temat dalszej integracji juz mozemy tez decydowac. Nalezyloby sie wiec zastanowic, czy integracja w mysl projektu konstytucji UE jest korzystna dla nas, jaka integracja jest sensowna (jakosciowo) i ile integracji jest zarowno konieczne i wystarczajaco (ilosciowo). Sadze ze projekt konstytucji UE idzie jakosciowo w zlym kierunku a ilosciowo za daleko. Ilosciowo idzie za daleko, bo za bardzo godzi w suwerennosc pojedynczych panstw czlonkowskich. UE jest nadal „supranacjonalna“ federacja panstw a nie panstwem federalnym – ktorym byc nie moze i nie powinna. Nie ma narodu europejskiego, sa narody europejskie. Te narody mialy, maja i beda miec rozniace sie interesy. A „zintegrowana centralna wladza“ zawsze musialaby preferowac interesy jednych, zaniedbujac drugich. Bardzo prawdopodobne jest to, ze preferowalaby interesy duzych, bogatych, zachodnich narodow, na niekorzysc malych lub srednich, biedniejszych, wschodnich narodow. Taka „zintegrowana centralna wladza“ bylaby wiec dla nas niekorzystna. Najlepszym ostatnim przykladem takiego rozwoju moze byc proba narzucenia nowym panstwom czlonkowskim przez Niemcy i Francje wyzszych podatkow korporacyjnych, co w Polsce zahamowaloby rozwoj gospodarczy i kosztowaloby nas duzo miejsc pracy na korzysc fiskusow niemieckiego i francuskiego. Nalezy sie tez zastanowic, czy „centralna zintegrowana wladza“ UE moglaby byc jeszcze demokratyczna. Wiadomo, ze demokracja funkcjonuje tylko w malych grupach. Tylko w malych i srednich panstwach mozliwe sa bezposrednie elementy demokratyczne jak referenda, bezposredni kontakt i wplyw wyborcow na wybranych etc. - najlepszym przykladem moze byc mala Szwajcaria (5 millionow). Natomiast duze twory panstwowe z setkami milionow obywateli, jak Chiny (ponad 1 milliard), Indie (ponad 1 milliard), Rosia (0,15 milliarda) lub UE (0,5 milliarda, w przeszlosci moze 0,7 milliarda) w praktyce nigdy nie moga byc naprawde demokratyczne i sa zdane na system sejmokratyczny i biurokratyczny. W takich „panstwach“ tylko duze, silne i bogate grupy lobbingowe mialyby wplyw na polityke, co sie zupelnie mija z dobrze rozumiana „wladza ludzi“, tymbardziej, ze polska grupa lobbingowa w takiej UE bylaby mala, slaba i biedna w porownianiu z innymi. A taki rozwoj bylby regresem w czasy, kiedy w Europie poszczegolni obywatele nie mieli wpywu na polityke ich panstw. Jakosciowo konstytucja UE idzie w zlym kierunku, bo integruje sie cos politycznie, co kulturowo nie jest zintegrowane. Taka integracja musi byc porazka. Ile przecietni Niemcy lub Francuzi wiedza o Polsce? Jaki obraz Polski zachodnie media wciaz kreuja? Nadal prawie w ogole nas nie znaja, a uprzedzenia do nas przezywaja czesciowo renesans. Zamiast zainteresowaniem Polska spotykamy u coraz wiekszej ilosci Niemcow rosnace poparcie dla nacjonalistycznego rozwiazania w sprawie „centrum przeciwko wypedzeniom“ i „powiernictwie pruskim“, utrwalajace nieuzasadnione uprzedzenia wobec Polakow – tym bardziej ze przyszly prezydent Koehler i prawdopodobnie przyszla kanclerka Merkel popieraja ten projekt Pani Steinbach. Zanim bedziemy sie wiec dalej politycznie integrowac, niech nas najpierw kulturowo i historycznie poznaja. To bedzie potrzebowalo czasu, zanim na zachodzie UE zmieni sie opinia i wiedza o nas w mediach, szkolach, polityce etc. Dajmy najpierw Niemcom i Francuzom pokonac ich uprzedzenia do nas i poznac nas, tak aby uznali nas w ich zbiorowych swiadomosciach za rownouprawnionych partnerow – szczegolnie ze nie widze, aby w kierunku takiej wlasciwej integracji duzo sie dzialo w Niemczech. A aroganckie podejscie do nas we Francji sie tez nie zmienilo od slynnych wypowiedzi Chiraca. Konstytucja UE przychodzi wiec moim zdaniem za wczesnie i w niewlasciwej formie, wbrew woli obywateli (dlaczego wiekszosc prokonstytucjonalnych politykow boi sie referendow w tej sprawie?). Konstytucja, podnoszac prog integracji, utrudnilaby tez przyjecie dalszych panstw do UE. A w polskim interesie jest przyjecie naszych wschodnich sasiadow – Ukrainy i Bialorusi. Narazie Polska jest na skraju UE i nasze rynki wschodnie sa od nas odciete. Jestesmy w takiej sytuacji jak RFN przed 1.5.2004. Nic dziwnego wiec, ze dalsze rozszerzenie UE na wschod lezy w naszym interesie, jak w interesie niemieckim lezalo rozszerzenie z 1.5.2004. Nie bojmy sie wiec ze wzgledu na wlasne interesy odrzucic projekt konstytucji UE. Kazdy pilnuje wlasnych interesow, na tym polega cala UE. Nie stoi temu ani w przeszkodzie, ze jestesmy nowym czlonkiem UE, ani to ze jestesmy duzym – ale nie najwiekszym panstwem UE – bo obydwie sprawy nie maja nic do rzeczy. Francja i Niemcy tez odrzucili projekt konstytucji bazujacy na systemie nicejskim, Holandia odrzucila projekt umowy o przenosieniu przedsiebiorstw ze wzgledu na ochrone wlasnego rynku, Anglicy tez odrzuciliby konstytucje, jezeli uznaja, ze bedzie ona skierowana wbrew ich interesom. Kazdy w UE – jak wszedzie indziej – dba o swoje interesy i to jest w porzadku. Nie fair jest natomiast, jezeli jedna strona swoje interesy nazywa „wspolne“ lub „europejskie“ a interesy drugiej strony „egoistyczne“, aby wywrzec presje na druga strone. Jezeli wiec rezutat szczytu konstytucjonalnego nie zadowoli nas, nie bojmy sie go zawetowac lub odrzucic w referendum. Bo w innym wypadku moze byc to ostatnia mozliwosc, ze Polska na arenie UE bedzie miala cos do zdecydowania.
Carsten Übelacker |