Ryszarda L. Pelc Śpieszmy się kochać ludzi... |
Szaleństwo i zbrodnia towarzyszące ludzkości od jej zarania, ogarniają świat na nowo ze wzmożoną siłą. Jedna zbrodnia ma usprawiedliwić poprzednią. A poprzednia uzasadnić następną. Arogancja, głupota, chamstwo, pycha, są coraz głośniejsze, coraz bardziej nachalne, coraz bezczelniejsze.
A przecież wiemy iż mimo to
ciągle istnieje dobro i piękno. Wśrόd nas
są ludzie, ktόrzy, mimo wszystko, wierzą iż
mądrość, dobroć i miłość istnieją. I co ważniejsze przekonują nas, coraz
bardziej wątpiących, iż one ostatecznie zwyciężą. * * * Jan Twardowski, ksiądz - poeta osiemdziesięcio - kilku letni wierzy w miłość, dobroć, uśmiech. I może dlatego jedną z moich ulubionych lektur jest nieduży zbiόr jego poezji. Ten tomik kupiłam kilka lat temu w Warszawie. Pamiętam, że miałam trudny wybόr, było tam wiele innych. Ostatecznie o moim wyborze zdecydował tytuł: "Śpieszmy się kochać ludzi, ..." * * *
Dzisiaj dowiedziałam się o śmierci pani Zofii, 82 letniej mieszkanki
Szczecina, autorki wspomnień o wojnie i latach spędzonych w obozie w
Ravensbruck i na robotach przymusowych w Niemczech. Wojnę przeżyła. Wrόciła
do Polski.
Po wojnie czekał ją awans społeczny. Jak mi pisała choć bez dyplomów ze
szkόł ale
zdolna, czas jakiś pracowała w redakcji "Głosu Szczecińskiego". Poznałyśmy się dzięki listom, ktόre ja pisałam na prośbę Polaka, mieszkającego w Stanach, w Północnym Michigan. Pan Jόzef pisać nie umiał. Jego siostra mieszkająca w Polsce też była analfabetką więc pani Zofia pisała jej listy i odczytywała listy z USA. Tak więc pośrednicząc w przekazywaniu wiadomości pomiędzy rodzeństwem (oboje około 80-tki) zaczęłyśmy pisywać do siebie. Pisałyśmy o wszystkim. Często spieralyśmy się, ale bywalo, także miewałyśmy te same opinie. Zresztą po pewnym czasie zaczęłyśmy omijać "tematy drażliwe". W ostatnich listach pani Zofia pisała o tym, że Jej życiorys umieszczono w szczecińskim "Who is Who", pisała o podrόży do Berlina i spotkaniu z członkami stowarzyszenia Ojca Kolbe. Przysłała kopie swoich wierszy przetlumaczonych na niemiecki i opublikowanych w berlińskiej prasie. Pisała o tym, że przeprowadzono z Nią wywiad dla radia niemieckiego. Dzieliła się radością uczestniczenia w zajęciach Uniwersytetu Trzeciego Wieku i opowiadała o tym jak hucznie obchodzono Jej osiemdziesiąte urodziny. Narzekała na nędzę w Polsce. Pisała o tym jaki piękny, coraz piękniejszy jest jej Szczecin., o cόrce, i wnuku ktόry nie ma pracy od lat a także o narodzinach prawnuka. W ostatnim liście datowanym 7 grudnia 2002 pani Zofia doniosła o swym spotkaniu poetyckim z młodzieża w Poznaniu. "Działam by nie zardzewieć (...) Ostatnio byłam chora, nie trafiałam w klawisze, ale jeszcze żyję. Sąsiadka o mnie dba. Umyla mi okna." czytałam. Zadzwoniłam do niej. Telefon nie odpowiadał. Pomyślałam, że zrobię to następnego dnia. Nie zadzwoniłam przez następny tydzień. Ostatni list wysłałam do Niej 22 grudnia. Napisałam o swej ostatniej wielkiej podrόży do Azji, ale temat był zbyt szeroki na jeden list więc napisałam..."ciąg dalszy nastąpi. Do następnego listu". Wiem, że ten mόj list już nie doszedł do rąk pani Zofii.. I już nie nastąpi żaden ciąg dalszy. "Śpieszmy
się kochać ludzi tak szybko odchodzą Od dawna chciałam o pani Zofii napisać. O Jej zyciu, pasjach i poezji. O umiejętności przebaczania. Ale odkładałam. Odkładałam, niepomna tego o czym przypominała w "Rozmowach w Tańcu" Agnieszka Osiecka: "Przyjaciele moi i moje przyjaciόłki nie odkładajcie na pόźniej..." * * * Dzisiaj sięgam po tom poezji Zofii Zielińskiej, znanej pod pseudonimem Zula Sad . "Na przełaj przez rzeczywistość" przysłała mi kilka lat temu. W dołączonym liście napisała: "właściwie większość moich wierszydełek Pani poznała, " (...) A w przedmowie do książki powiedziała: "Pisałam te wierszydełka z potrzeby serca i dla moich najbliższych w Rodzinie. Nie spodziewam się pochwały ani uznania od krytykόw ani od wybitnych poetow (...) osobom, ktόre zdecydują się tę książkę czytać życzę wielu wzruszeń". "Ta
ostatnia sekunda Pani
Zofia przygotowywaŁa się na moment odejscia w wieczność. W listach do mnie
pisała "jestem bardzo zajęta. Porządkuję archiwum". ”Dobrze
wiem że umrę, * * * Żałuję, że tak pόźno dzielę się tym okruchem swej wiedzy o mojej dalekiej, znajomej-nieznajomej Zuli Sad, kronikarce i poetce ze Szczecina. Już
"obleczona ciszą" nie przeczyta, nie skoryguje, nie uzupełni. Tak jak nie
zatańczy w sukni z bialego atłasu w rytm tanga "Chałupy welcome to”
o czym kiedyś żartobliwie pisała w jednym z ostatnich swych wierszy. "Dziękuję
Ci, Życie za dobro i zło, * * *
Szaleństwo i zbrodnia ogarniają świat ze wzmożoną siłą. Jedna zbrodnia ma
pomścić poprzednią. A ta uzasadni następną.
A mimo to istnieje
inny świat i inni ludzie. Bo na przekόr
wszystkiemu Dobro nie całkiem umarło.
Cytaty
zaczerpnięto z: Zula Sad "Na przełaj przez
rzeczywistość" Art Media , Szczecin 1997 str.254 wstęp Renata
Mazurowska
|