APEL Nazywam się Patryk Błaszyński… Dramat czteroletniego Patryka – małego pacjenta szczecińskiego szpitala W pokoju, na kanapie, przykryty kolorowym kocykiem śpi mały chłopiec. Leży z zaciśniętymi piąstkami, spokojnie oddycha. Gdyby nie włożona w dziurkę od nosa długa rurka - sonda, trudno byłoby się domyślić, że to śpiące dziecko jest poważnie chore. A jednak to prawda. Czteroletni Patryk każdego dnia walczy o powrót do zdrowia. Mama Patryka: Patryk był zdrowym dzieckiem. Był bardzo mądry. Praktycznie sam, bez niczyjej pomocy nauczył się literek. Był bardzo wesoły, buzia mu się dosłownie nigdy nie zamykała. Mówił bez przerwy. Wymyślał różne nowe słowa. Stworzył sobie rodzinę Gunów, których życie toczyło się równolegle do naszego. Śmialiśmy się kiedy opowiadał o Gunach niesamowite historie…Dzisiaj Patryk już nie jest sobą, jest kimś zupełnie innym, jest tylko ciałem… Dnia 24 sierpnia 2007 roku rodzice Patryka nie zapomną nigdy, bo to właśnie w tym dniu wydarzył się wypadek, który ich życie i życie ich małego synka zmienił na zawsze. Mama Patryka: Patryk otrzymał skierowanie od lekarza rodzinnego na zabieg usunięcia stulejki. Mówiono nam, że to praktycznie zabieg kosmetyczny. 24 sierpnia zgłosiliśmy się do Szpitala Pomorskiej Akademii Medycznej, w Klinice Chirurgii i Onkologii Dziecięcej przy ul. Unii Lubelskiej w Szczecinie, który posiada certyfikat „ Bezpieczny szpital”. Patryk przed zabiegiem został zbadany i otrzymał lek uspokajający, po którym bardzo się wyciszył. Ufał mi, że wszystko będzie dobrze. Jeszcze zanim zabrali go na salę operacyjną spytałam go jak się nazywa. A on mi odpowiedział, że nazywa się Patryk…Błaszyński. To były jego ostatnie słowa. Po zabiegu na usunięcie stulejki chłopiec w stanie przysypiającym przewieziony został na salę dla pacjentów i pozostawiony pod opieką rodziców. Na chwilę przyszedł do nich lekarz urolog, który powiedział, że zabieg się udał i że wieczorem będą mogli wrócić z dzieckiem do domu. Rodzice siedzieli przy łóżku i wpatrywali się uważnie w chłopca. Mama Patryka: Gdy byliśmy po zabiegu z Patrykiem, oboje z mężem zauważyliśmy, że Patryk jest blady, ale sądziliśmy, że w tej sytuacji to naturalne. Po kilku minutach jednak dziecko zaczęło sinieć coraz bardziej. Wyszłam z sali na korytarz. Przechodziła akurat jakaś pielęgniarka. Chciałam jej powiedzieć, że dziecko sinieje, ona jednak nie pozwoliła mi dojść do słowa. Powiedziała, że idzie na ustawianie kości i że mam się zgłosić do dyżurki. Pobiegłam do dyżurki. Powiedziałam: „ Siostro dziecko sinieje po zabiegu” . Pielęgniarka poleciła mi udać się do gabinetu zabiegowego, bo tam właśnie znajdował się lekarz. Weszłam do gabinetu i powiedziałam po raz kolejny, że dziecko sinieje po zabiegu. Lekarz natychmiast wybiegł . Kiedy dotarł do sali, na której leżał Patryk od razu rozpoczął reanimację. Lekarz robił Patryczkowi masaż serca, sztuczne oddychanie… A ja stałam z boku przerażona. Patrykowi podano zastrzyk adrenaliny, wtedy powróciła akcja serca, skóra niemal natychmiast się zaróżowiła. Miałam nadzieję, że będzie dobrze, że Patryk za chwilę się ocknie, otworzy oczy. Nie przypuszczałam, że skutki tego co się stało będą takie tragiczne. Tato Patryka: Patryk bardzo lubił rysować, budować z klocków różne budowle, budować tory, bawić się kolejką. Kiedyś rano wstał i powiedział Beacie – Mamo jaka Ty jesteś piękna! Patryk tego dnia nie wrócił do domu. Gdy przestało bić mu serce doszło do niedotlenienia mózgu. Chłopiec znalazł się na sali intensywnej terapii. Został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej, próba wybudzenia go nie powiodła się. Jego stan lekarze określili jako stan nieświadomości. Stan śpiączki czuwającej. Po dwóch miesiącach Patryk został przewieziony do szpitala w Kościerzynie na oddział rehabilitacji. Od miesiąca przebywa w domu. Tato Patryka: Ciężko określić stan w jakim Patryk się znajduje. Patryk nie patrzy gdy do niego mówimy. Czasami wodzi za nami wzrokiem, płacze…Płacze tak, jakby chciał nam coś powiedzieć. Lekarze nazywają to śpiączką czuwającą, niektórzy mówią, że Patryk jest bardzo blisko, że potrzebny jest mu jeden impuls, jakiś bodziec. Karmimy go przez sondę. Przez sondę dostaje wszystkie napoje i leki…Bierze dużo leków. Mama Patryka: Jest Patryczek w domu. Wróciliśmy. Poszliśmy do szpitala ze zdrowym dzieckiem, pełnym życia i energii a wróciliśmy z dzieckiem niepełnosprawnym. Chłopcem, który nic nie jest w stanie koło siebie zrobić. Jest ciałem, które trzeba pielęgnować. Próbujemy karmić go łyżeczką, ale te próby są bardzo nieudolne. Patryk, moje kochane dziecko był zawsze taki wesoły, uśmiechnięty. Teraz jest bardzo chory. Płacze bardzo dużo. Sądzimy, że bolą go te przykurcze, napięte mięśnie… Patryk nie jest w stanie poruszyć nogą, poruszyć ręką. Nie może się sam przewrócić na bok, podnieść głowy. Cały czas musi przy nim ktoś być. Szczeciński szpital w dniu zabiegu Patryka nie posiadał sali pooperacyjnej, chociaż powinien aby dostać kontrakt z Narodowego Funduszu Zdrowia. Szpital jednak taki kontrakt otrzymał, bo w papierach i dokumentach przesłanych do NFZ posiadanie takiej sali gwarantował. Nikt nie sprawdził, jak jest w rzeczywistości. Prokuratura rozpoczęła dochodzenie w sprawie bezpośredniego narażenie życia czteroletniego Patryka. Mama Patryka: Za tragedię Patryka obwiniamy szpital. Pozostawiono dziecko nam, rodzicom bez przygotowania medycznego, nikt nawet nie przyszedł, nie sprawdził jaki jest jego puls, jak się dziecko czuje po zabiegu. Tato Patryka: Jestem pewien, że gdyby był odpowiedni sprzęt, gdyby przy Patryku czuwała pielęgniarka to w ciągu kilku sekund zorientowałaby się co się dzieje. Pomoc przyszłaby znacznie szybciej. Jestem pewien, że wówczas nie doszłoby do takiej sytuacji, jaka jest teraz. - Są małe operacje, ale nie ma małych znieczuleń. Nie widomo jak pacjent zareaguje. Każdy powinien trafić na sale pooperacyjną. Dla bezpieczeństwa przez dwie, cztery godziny powinien być obserwowany przez personel medyczny – tłumaczy krajowy konsultant ds. chirurgii dziecięcej prof. Jerzy Czernik. Po znieczuleniach u dzieci może dojść do bezdechu, potem przestaje pracować serce. Niedotlenienie mózgu następuje po 3-4 minutach. Im dłużej to trwa, tym poważniejsze są konsekwencje. Dlatego tak ważna jest każda sekunda.( cyt. za GW-15.11.2007) Gdyby Patryk był podłączony do pulsoksymetru, już przy zaburzeniach oddechowych urządzenie zaczęłoby wyć, pielęgniarka zaalarmowałaby anestezjologów. Do takiej tragedii na pewno wówczas by nie doszło. Mama Patryka: Zgłosiliśmy sprawę do prokuratury. Trwają przesłuchania lekarzy. Nikt nie chce wziąć na siebie odpowiedzialności za to, co się stało. Nasze życie się zmieniło. Nie jest możliwe, bym pracowała w tej sytuacji. Dziecko wymaga całodobowej opieki - niemalże pielęgniarskiej. Nie wiemy ile będzie trwała i ile będzie kosztowała rehabilitacja Patryka. Musimy kupić dla Patryczka sprzęt niezbędny do ćwiczeń: matę ozonową do kąpieli, specjalny wózek, łóżko do masażu, materac antyodleżynowy, wałek do ćwiczeń…Potrzeby są ogromne. Patryk potrzebuje rehabilitacji, specjalnej opieki, neurologopedy, masażysty, psychologa… Jeśli to nie pomoże, będziemy szukali pomocy wszędzie, także za granicą. To może być bardzo kosztowne. Tato Patryka: Patryk rokuje nadzieje na wyzdrowienie. Możliwości mózgu małego dziecka są ogromne. Nie, nie szukamy zemsty. Chciałbym tylko, żeby Patryk z tego wyszedł. Żeby jeszcze coś do nas powiedział, żeby się uśmiechnął. Bez niego panuje tutaj wielka pustka … Mama Patryka: Chciałabym jeszcze na spacerze poczuć rączkę Patryka w swojej dłoni. Chciałabym sobie jeszcze kiedyś z nim porozmawiać… V.J
Błagamy – pomóżcie uratować naszego synka! Zwracamy
się z gorącą prośbą do wszystkich życzliwych ludzi o pomoc finansową dla naszego
synka. Patryk ma 4 latka. 24 sierpnia
2007 przeszedł w szczecińskim szpitalu nieskomplikowany zabieg usunięcia
stulejki. Po udanym zabiegu trafił na zwykłą salę dla pacjentów, a
nie na salę wzmożonego nadzoru pooperacyjnego. Nie było przy nim
personelu medycznego i synek nie był w żaden sposób monitorowany.
W kilkanaście minut później
Patryk zaczął sinieć… Doszło do zatrzymania akcji
serca i niedotlenienia mózgu. Reanimacja uratowała synkowi
życie. Patryk jednak nie wrócił do domu. Beata i Piotr Błaszyńscy – rodzice Kontakt z rodzicami : witajpatryk@wp.pl KONTO W KANADZIE The
foundation of the Canadian Polish Congress Wszyscy ofiarodawcy mogą kierować czeki pod adresem: Charitable Foundation of the Canadian Polish
Congress Pieniadze i czeki mogą być rowniez bezpośrednio wpłacane na konto w St. Stanislaus-St. Casimir's Credit Union w Toronto Ofiarodawcy w Kanadzie otrzymają potwierdzenie do rozliczenia podatkowego KONTO W POLSCE Fundacja
Dzieciom "Zdążyć z Pomocą" zwraca się z prośbą o wsparcie
finansowe dla Patryka Błaszyńskiego. |