Henryk
Czeczott
|
Każde stulecie charakteryzuje się zwrotem człowieka w innym
kierunku. Patrzył więc człowiek przeszłości tam, gdzie horyzont i wypatrywał
innych, sobie
podobnych istot, dzięki temu odkrywał inne kontynenty, odmienne kultury, a
świat jego się powiększał. |
Urodził się w Petersburgu, w Rosji w 1875 roku, zmarł w 1928r.
we Freibergu, w Saksonii w Niemczech.
Połączył Wschód biedny z bogatym
Zachodem. Przez całe swe życie będąc reprezentantem jakiejś instytucji, przede wszystkim
był Polakiem
wielkiej klasy i o swojej polskości potrafił mówić tak, że dech w piersiach
zatykało.
W
Rosji zdobył pierwsze naukowe szlify, tam ukończył gimnazjum matematyczno
- przyrodnicze i
Instytut Górniczy, ale karierę zawodową rozpoczął niedaleko Sosnowca, miasta
rozsławionego
tenorem Kiepury. Kariera, to bylo powiedziane zbyt szumnie - Czeczott
pracować zaczął jako
zawiadowca kopalni Saturn. Miał tam wdrażać swój autorski projekt nowoczesnego
wydobywania węgla z pokładów mających jedynie kilka metrów grubości i
dopowietrzać pokłady już istniejące.
W 1904 roku jedzie do Stanów Zjednoczonych,
żeby zapoznać się z warunkami
technicznymi obowiązującymi w kopalniach amerykańskich. Zajęło mu to prawie dwa
lata.
Po
powrocie na ziemie polskie (muszę tak pisać, ponieważ Polska nadal
pozostawała pod
zaborami) został na krótko naczelnym inżynierem kopalni Jan w Dąbrowie
Górniczej,
gdzie poproszono go do nadzorowania wydobycia węgla z cienkich pokładów.
Początek
dwudziestego wieku charakteryzował się niepisaną rywalizacją między wykorzystaniem nowych
kopalin a doskonaleniem wydobycia starych i zaakceptowanych wcześniej, jak
właśnie wegiel. Zagłębia niemieckie specjalizowały się w nowoczesnych jak na tamten czas technologiach i
każdy, kto chciał mieć coś do powiedzenia, musiał pojechać do Niemiec, aby owe technologie
poznać. Nasz Czeczott także.
Napisal wówczas pracę naukową "O przewietrzaniu
robót podziemnych". Dysertacja naukowa przedstawiona została Instytutowi
Górniczemu w Petersburgu, a Czeczottowi nadano tytuł docenta Instytutu, zaproponowano
katedrę z dobrą gażą, zezwolono na eksperymentowanie w granicach dopuszczalnych
finansowo.
Eksperymentowanie przyjęło konkretny kształt - Czeczott zaczął wykładać nowy
przedmiot, który określilibyśmy jako sortownictwo i wzbogacanie ciał kopalnych. Nazwisko jego
stawało się coraz głośniejsze w świecie.
W 1913 roku otrzymał profesurę,
podwyższoną stałą płacę,
bez względu na zawieruchy polityczne i akceptację na praktyki inżynierskie.
Świat zaczął
sobie zdawać sprawę z konieczności łączenia teorii i praktyki , a tempo
życia narzucało
tempo prac. O Czeczotta ubiegają się niemal wszystkie państwa Europy.
Mianują go własnym konsultantem i spodziewają się
cudownych rozwiązań, a póki co umożliwiają badania naukowe na własnych
terenach. Jeździ więc Czeczott do Niemiec, Szwecji, Austrii, Norwegii i Holandii. Nie wiem, jak on to
potrafił robić, ale wszyscy bezgranicznie wierzyli w jego ekspertyzy, wyczucie
ziemi, przemysłową żyłkę i ... Poznał od podszewki kopalnie Uralu,
znał pokłady złota, azbestu, bezbłędnie rozpoznawał rudy żelaza miedzi,
robił projekty, jak wzbogacać
magnetycznie rudy żelaza. Pracował w stacjach doświadczalnych w pobliżu
Sztokholmu, i w
Lulea w Szwecji, ale już w 1911 roku założył konsorcjum dla poszukiwania
złota na
Syberii.
Zbudował kopalnie w górach Ałtaju, gdzie odkryto bardzo bogate
pokłady złota i był jej
dyrektorem aż do 1918 roku, do jej upaństwowienia po rewolucji. To była prawdziwa
europoazjatycka gorączka złota. O niej się nie pisało. Do historii przeszła jedynie ta amerykańsko - kanadyjsko - alaskańska, a tamta z dorzecza rzeki Ob, czy Ałtaju Syberyjskiego jakoś światu umknęła, a przecież pochłonęła nie mniej ofiar, obnażyła bezwzględność ludzką, podstęp i bezkompromisowość, w sytuacjach, gdy na widoku było bogactwo mierzone grudkami złotego runa. Dla rządu rosyjskiego Czeczott był doskonałością, osobą chronioną i niemal publiczną, toteż na koszt państwa rosyjskiego wysłany został do Ameryki Pn., aby tam kontynuował studia nad przeróbką mechaniczną w górnictwie. Przedeptał korytarze kopalń rud żelaza i złota w Kanadzie (i dlatego znalazł sie w naszym internetowym albumie Polacy Światu), Stanach Zjednoczonych i na Alasce, a wiedzę wzbogacał w Institute of Technology w Massachusetts. |
Znowu kłaniali mu się
zagraniczni w potrzebie. Czesi prosili o ekspertyzy, a Turcy o kalkulacje, Holendrzy o
nadzorowanie produkcji brykietów itd, itd. W miarę upływu lat pojmował coraz dobitniej
inny problem - ochrony przyrody. Jak mógł, tak starał się ochronić matkę
Ziemię przed bezmyślną gospodarką grabieżczą. Publikował na łamach prasy naukowej
artykuły ekologiczne
i on chyba jako pierwszy z tych co ziemi wydzierali, chciał oddać - zagłębiał
się w
problemy kopalnictwa soli potasowych, które mogłyby być użyte jako nawozy sztuczne w
rolnictwie i leśnictwie.
Z ostatniej podróży zagranicznej już nie powrócił,
pozostał w
Saksonii na zawsze.
A my?- my mamy tylko jedna kopalnię nazwaną jego imieniem i daję głowę,
że pracownicy tejże nie bardzo wiedzą, kim był.
Ten obywatel świata, któremu świat kłanial się, prosząc uniżenie o
dobrą ekspertyzę.