|
Wacław Wolski |
|
|
Polsko
kanadyjski uścisk dłoni, szczery i niemal przyjacielski, miał miejsce wiele, wiele lat
temu. W tym geście zawarta została przyjaźń od pierwszego uścisku i wiara,
że można żyć w zupelnie innym miejscu świata i pracować nad tym samym zagadnieniem. Rzadko podobne
sytuacje się obserwuje, a jednak wyjątki stanowiące podobno o regułę są i
utwierdzają w
przekonaniu, że w świecie nauki gentelmanów można było kiedyś spotkac. Tyle tytulem wstępu, a teraz konkrety.
Mowa będzie o Wacławie Wolskim,
polskim odkrywcy i racjonalizatorze. |
Wielka, wytężona praca, upór i samozaparcie zaowocowały w bardzo krótkim czasie. Wolski został najlepszym uczniem w klasie, doskonale posługiwał się językiem niemieckim, co dziwiło nauczycieli i wywoływało zazdrość rówieśników. A Wiedeń schyłku XIX w. był miastem bardzo zróżnicowanym, kontrasty widać było niemal na każdym kroku. Obok bogactwa, przepychu, tańca, świetlistych sal balowych istniały w tej niepisanej stolicy ówczesnego świata laboratoria, pracownie i biblioteki, a uczelnie nadawały tytuły naukowe prawdziwie wielkim i najmądrzejszym. Wolski skończył politechnikę, wynosi z niej nie tylko rzetelną wiedzę, ale także głębsze, chciało by się powiedzieć, nowocześniejsze spojrzenie na świat, którego kreatorami stawali się powoli inżynierowie i wszyscy reprezentanci wiedzy ścisłej, zapowiadając tym samym kierunek, w którym miał podążyć świat w wieku następnym. Pobyt na uczelniach ma to do siebie, że spotyka się nie tylko wiedzę, ale i ciekawych ludzi. Do tych Wolski miał wiele szczęścia. Pierwszym był prawdopodobnie Stanisław Szczepanowski - rodzinnie związany z Wolskimi, także absolwent politechniki wiedeńskiej, ale zaangażowany bardziej w ruchy polityczne i społeczne, niż w naukowe. Był autorem najbardziej wstrząsającej publikacji ekonomicznej końca wieku XIX zatytułowanej "Nędza Galicji".
| Przeszedł do historii jako
wiertnik. Wywiercił szyb "Hucuł", który stał się obfitym źródlem
nafty, on także założył pierwsza polska rafinerię w Pęczeniżynie. Pod wpływem wuja Wolski
zbliżył się do nafciarstwa i niewiele musiało upłynąć czasu, żeby zaczęto
głośno o nim jako pomysłodawcy i genialnym mechaniku mówić i rozpisywać się. Awans naukowy i
inżynierski miał miejsce w Schodnicy - gdzie pracowało
kilku wiertaczy sprowadzonych przez Szczepanowskiego z Kanady. Pierwsze prace Wolskiego
dotyczyły usprawniania procesu wiertniczego i przeszły do historii wiertnictwa
światowego
pod nazwą "kanadyjki polskiej". Było to wyjątkowo nieskomplikowane
urządzenie wspomagające dłuto wiertnicze w sztangi metalowe z łącznikiem
stożkowym, wspierane dotąd
na olchowych drągach. Niektóre z nowatorskich pomysłów Wolskiego są wynalazkami znacznej
doniosłości np. taki świder mimośrodowy, dzięki któremu średnica wierconego otworu
była
znacznie wieksza od średnicy samego wiertła. I właśnie z tym świdrem wiąże
sie cała historia, którą Państwu dzisiaj relacjonuję, otóż, po sprawdzeniu jak on faktycznie
działa i jakie osiaga się dzięki niemu wydobycie, czyli innymi słowy, po
wdrożeniu go do
procesu wydobycia, Wolski zdecydował się opatentować urządzenie i zarobić
choćby jeden
grosik na przyszłe doświadczenia. Wybrał się więc do Wiednia, do urzędu
patentowego, a tam niemal w drzwiach spotkał Mac Garveya,
szkockiego wiertacza z Kanady, który przez wiele lat pracował przy wierceniach na ziemiach
polskich. Panowie w towarzyskiej pogaduszce opowiedzieli sobie, co ich do Wiednia
sprowadziło.Wymienili uwagi, pokazali szkice i rysunki, przedlożyli obliczenia... i
zorientowali się, że przybyli z takim samym urządzeniem do patentu. Po
koleżeńsku i bez zawiści uścisnęli sobie dłonie i opatentowali swoje wynalazki jako
wspólne "dłuto dla przemysłu naftowego". Jakie to piękne, jakie humanitarne i chyba zupełnie nierealne we współczesnym świecie zawiści i pościgu za sławą. |
![]() |
Dzięki temu wspólnemu polsko -
kanadyjskiemu pomysłowi udało się zwiększyć wydobycie ropy wielokrotnie, a to
dlatego, że
szyby wiercone były odtąd na głębokość 1000 metrów, a nie jak wcześniej tylko do 400 m.
O
Wolskim można by było jeszcze długo, bowiem historia jego patentow jest
arcyciekawa, do
tego stopnia, że znaleźć w niej można także przypadki zamykania jego
rozwiązań
technologicznych w sejfach, jako tych "nieprzydatnych" i
"nieinteresujących". Przypadały przecież na lata, kiedy nadmierne wydobycie ropy
groziło spadkowi jej ceny, a tego żaden właściciel terenów roponosnych czy
przedsiębiorca
nie mógł zaakceptować. Sam konstruktor, wynalazca i doskonały polski inżynier, jakim
był Wacław Wolski, zmarł w zapomnieniu i w nędzy we Lwowie w 1922 roku. Był bowiem
"jedynie" inżynierem i nigdy nie nauczył się polityki finansowej oraz
ambasadorowania swym przedsięwzięciom, na nich zarobił ktoś inny, a nawiasem
mówiąc do
dnia dzisiejszego tamte pionierskie urządzenia Wolskiego pobijają rekordy, a
kilkadziesiąt
lat temu stały się niemal urządzeniami strategicznymi o politycznym wydźwięku, bowiem
rozpętały światową rywalizację w wydobyciu ropy naftowej, ale to materiał na inny
artykuł.
Wszystko to zaprezentowałam Państwu dlatego, że zbiegło się to moje pisanie o polsko -
kanadyjskich relacjach historycznych w czasie z 99 rocznicą śmierci Stanisława
Szczepanowskiego, pioniera przemysłu naftowego w Galicji, a wujka naszego dzisiejszego
bohatera.