Jurata Bogna Serafińska

Wywiad z Feliksem Bińkowskim

Feliks Bińkowski - sportowiec senior, kolarz, lekkoatleta, ciężarowiec, uczestnik igrzysk Olimpijskich w Kanadzie i Australii, zdobywca wielu medali na obydwóch półkulach, sędzia międzynarodowy I klasy w dyscyplinie podnoszenia ciężarów, wieloletni viceburmistrz Koluszek, emerytowany nauczyciel, działacz L.Z.S., wychowawca młodych sportowców.


JBS - Panie Feliksie, cieszę się, że zgodził się Pan udzielić wywiadu dla czytelników "Polonia Life". Ma Pan zapał i kondycję młodego człowieka. Czy może Pan zdradzić nam swój wiek?

F.B.- Urodziłem się 23 grudnia 1936 roku, a więc jeden dzień przed Wigilią Bożego Narodzenia. Skończę w tym roku 71 lat.

JBS - Podczas gdy inni ulegają chorobom i załamaniom nerwowym - Pan nie tylko nie poddaje się upływowi czasu ale mobilizuje i uczy innych odnajdywać sens życia. Jak Pan to robi?

F.B.- Staram się być aktywny, pełnię kilka funkcji społecznych. Ponad 35 lat byłem prezesem Klubu LKS "Gałkówek", 7 kadencji radnym w tym cztery razy gminnym, dwa razy wojewódzkim i jeden raz powiatowym. Często zauważam u moich rówieśników, że wchodząc w wiek emerytalny zaczynają stosować tzw. wypoczynek bierny. W rozmowach z ludźmi podeszłego wieku staram się ich przekonać o potrzebie prowadzenia aktywnego życia. Stawiam im za przykład własną osobę.

JBS - Pana życie jest przykładem tego jak realizować marzenia. Można odnieść wrażenie, że ułożył Pan sobie plan działania i po prostu go realizuje. W życiu jednak nic nie jest aż tak proste. Więc może powie Pan jak to jest naprawdę z realizacją planów?

F.B. - Od najmłodszych lat interesował mnie sport i wynalazczość. W wieku czternastu lat zacząłem uprawiać na serio kolarstwo. Marzyłem jako młody chłopiec o sukcesach sławnych zawodników jak Królak czy Wilczewski. Pragnąłem zwiedzać świat. Jako osiemnastoletni młodzieniec podjąłem pracę i jednocześnie kontynuowałem treningi pod kontrolą lekarzy sportowych. Moim pierwszym osiągnięciem było zdobycie dla drużyny brązowego medalu na Mistrzostwach Polski w wyścigu na 100 km. Byłem także członkiem kadry wojewódzkiej w kolarstwie szosowym. W wojsku zetknąłem się z nowymi dla mnie dyscyplinami sportowymi - lekkoatletyką i podnoszeniem ciężarów. W 30 roku życia zdecydowałem się na studia zaoczne w Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie, które ukończyłem uzyskując m.in. specjalizację trenerską w podnoszeniu ciężarów.

Mój plan działania dotyczący podróży spełnił się dopiero w latach 1993 - 2007. W tym czasie zdobyłem 15 medali na Mistrzostwach Świata i Europy oraz 12 złotych krążków na Mistrzostwach Polski Weteranów w podnoszeniu ciężarów.

JBS- Czy mógłby Pan powiedzieć więcej o swoich obecnych osiągnięciach w sporcie?

F.B.- Tak, jak wcześniej nadmieniłem, moje osiągnięcia w sporcie weterańskim zapoczątkowały się od 1993 roku, gdy przestałem być czynnym nauczycielem, a objąłem funkcję dyrektora szkoły. Po dwóch latach uporczywej i systematycznej pracy - przyszły sukcesy. Zdobyłem medale na Mistrzostwach Europy, Świata i Igrzyskach Olimpijskich…

JBS - Jakie to medale?

F.B.- W Portland (USA) rok 1998 - brązowy medal i w Melbourne (Australia) 2002r. - brązowy medal

W Mistrzostwach Świata - 2 srebrne medale i 2 brązowe medale, w Mistrzostwach Europy - 3 srebrne medale i 6 brązowych medali, w mistrzostwach Polski weteranów - 12 złotych medali i 2 srebrne medale.

JBS - Jak wspomina Pan swój pobyt w Kanadzie?

F.B.- W czasie moich wyjazdów na wszelkiego rodzaju imprezy zawsze spotykam się z Polakami mieszkającymi już od wielu lat na obczyźnie. Niektóre z tych spotkań są wyjątkowo przyjazne i uczuciowe, przechodzące w przyjaźń. Utrzymuję stałe kontakty z tymi rodzinami. Podczas pobytu w Edmonton w Kanadzie poznaliśmy rodzinę państwa Gołębiowskich oraz panią Janinę Besko. Pan Leon Gołębiowski to wielki patriota, dobrze reprezentuje Polskę w Kanadzie. Jest czynnym i prężnym działaczem polonijnym. Dzwonimy do siebie, piszemy, wymieniamy wiadomości i zdjęcia.

 JBS - Czy planuje Pan udział w następnych Igrzyskach Olimpijskich Weteranów w Australii w roku 2009?

F.B.- Tak, szykuję się na wyjazd i udział w Igrzyskach, które odbędą się w Sydney. W czasie poprzedniego pobytu w Australii w Melbourne w 2002 roku pomógł nam bardzo Australijski Tygodnik Polski. W sprawy pomocy dla polskich sportowców włączył się także p. Marek Kudła, który jest  prężnym działaczem polonijnym. Mam miłe wspomnienia i pamiątkowe zdjęcia z domu państwa Kudłów, u których mieszkałem prawie przez dwa tygodnie.

JBS - Jest Pan nie tylko sportowcem i trenerem, ale i sędzią z najwyższymi uprawnieniami czyli sędzią olimpijskim. Na ilu imprezach sportowych sędziował Pan dotychczas?

F.B.- Do chwili obecnej przesędziowałem 435 imprez w tym 26 międzynarodowych.

JBS - Wiele słyszałam na temat Pana wspaniałych wyników w pracy z młodzieżą?

F.B.- Z młodzieżą pracuję jako trener od 35 lat tzn. od ukończenia studiów. W tym okresie byłem inicjatorem budowy siłowni, która powstała w 1976 roku. Wyszkoliłem w niej kilku znakomitych zawodników miedzy innymi Stanisława Sipaka i Henryka Zielińskiego oraz Andrzeja Kopanię. Trzykrotnie zdobywałem ze swoimi zawodnikami tytuł drużynowego Mistrza Województwa Łódzkiego. Zespół mój wielokrotnie reprezentował naszą Radę Wojewódzką Zrzeszenia LZS na drużynowych Mistrzostwach Polski, a zawodnicy zdobywali medale.

JBS - Podobno każdego dnia poświęca Pan pewien czas na ćwiczenia. Jakiego są rodzaju i ile czasu przeciętnie Pan na nie przeznacza?

F.B.- Trenuję trzy - cztery razy w tygodniu w siłowni od jednej do dwóch godzin w zależności od okresu jaki zakładam w swym planie treningowym. Stosuję wiele ćwiczeń szybkościowych i gibkościowych, ponieważ szybkość spada z wiekiem znacznie prędzej niż siła. Oprócz tego stosuję codziennie gimnastykę poranną 15 - 20 minut.

JBS - Czy mógłby Pan podać trochę szczegółów na temat odżywiania? Co Pan jada i pija, a czego unika?

F.B.- Stosuję staropolską kuchnię jeżeli chodzi o obiady. Unikam tłustych potraw. Z mięsa jadam w 30% wołowinę, w 20% ryby, w 20% drób (indyki, gęsi, kury), w 30% wieprzowinę. Do przyrządzania obiadów żona stosuje kartofle, kasze, ryż. Obowiązkowo jarzyny i surówki, dużo mleka, jaj, sera, twarogów, owoców, kiszonej kapusty. Napoje to herbata, kawa zbożowa, słodzona miodem, woda mineralna nie gazowana i wszelkiego rodzaju kompoty własnej produkcji. Unikam cukru, a także soli i octu. Nigdy nie paliłem papierosów. Nie używam także alkoholu, a jeśli to w bardzo małych ilościach. Po obiedzie w dni świąteczne wypijam kieliszek wina lub szklankę piwa.

JBS - Jaki jest Pana plan dnia? Czy mógłby Pan powiedzieć czytelnikom trochę szczegółów na ten temat?

F.B.- Mój plan dnia zaczyna się o godzinie 7 rano. Po toalecie porannej stosuję gimnastykę. Następnie śniadanie dość treściwe w kalorie. Czytam poranna prasę i słucham radia. Następnie wykonuję prace przy domu i na posesji (Dom, działka 700 m). Obecnie kończę roboty wykończeniowe w siłowni. Lubię też pracę przy uprawie ogródka. Często biorę udział w sesji Rady Miejskiej w Koluszkach oraz w innych zebraniach organizacji do których należę. Jeśli jestem w domu to spożywam drugie śniadanie, a potem obiad. Po obiedzie dalsze prace porządkowe, a trzy razy w tygodniu prowadzenie zajęć z młodzieżą w siłowni miejscowej szkoły gimnazjalnej. W godzinach wieczornych trening własny w siłowni. Następnie oglądam telewizję, obowiązkowo dziennik lub wybraną imprezę sportową. Godzina 22 to toaleta wieczorna i sen.

JBS - W krajach zachodnich nikogo nie dziwią ludzie w wieku emerytalnym uprawiający sporty i dbający o kondycję. U nas utarło się, że człowiek starszy jest niepełnosprawny, schorowany i rezygnuje z aktywnego życia. Pan pokazał wszystkim, że można żyć pełną parą i realizować marzenia w każdym wieku. Jak często korzysta Pan z konsultacji lekarskich i czy zażywa Pan jakieś leki?

F.B.- Rzeczywiście Polska pod tym względem jest daleko za krajami zachodnimi. Jest to podyktowane poziomem życia w tych krajach i większą świadomością społeczeństwa. Ja nie zażywam żadnych leków, a jedynie zestaw witamin, jaki jest niezbędny do uzupełnienia po wylanym na treningu pocie. Przez ostatnie 15 lat (tzn. odkąd zacząłem ponownie uprawiać sport) nie musiałem w ogóle korzystać z porad lekarza.

Wykonałem ostatnio komputerowe badania lekarskie na serce i wydolność płuc i wyszło to na wiek 40 letniego czynnego sportowca…

JBS - W Polsce mamy około 9 mln ludzi w wieku emerytalnym. Pracuje Pan z młodzieżą, ale starszym też przydałyby się skuteczne rady jak dbać o kondycję fizyczną i psychiczną. Czy jakieś organizacje medyczne, sportowe lub samorządowe zwracały się do Pana o udzielanie konsultacji w dziedzinie dbania o zdrowie w szerokim tego słowa znaczeniu?

F.B.- Na ten temat należałoby przeprowadzić ogólną debatę społeczna. Dość liczne grupy ludzi w średnim wieku zaczynają same organizować się w zespoły i uprawiać gry zespołowe i ćwiczenia, co daje dobre efekty. Jak na razie żadna z organizacji nie zwróciła się do mnie o udzielenie konsultacji w tej sprawie. A taką pomocą chętnie bym służył, nawet społecznie…

JBS - Na zakończenie pytanie osobiste. Jakie ma Pan plany na najbliższe lata?

F.B.- W sporcie, tak jak i w każdej innej dziedzinie życia należy planować. U weteranów, tak jak i u seniorów najważniejszą imprezą są Igrzyska Olimpijskie. Cały plan treningowy układa się pod tę imprezę, na której startuje ponad 30.000 zawodników w 26 dyscyplinach sportowych. Moje najbliższe starty w 2008 roku to Mistrzostwa Polski, Mistrzostwa Europy (w Czechach) i Mistrzostwa Świata w Atenach. W 2009 roku - Mistrzostwa Europy w Petersburgu i Igrzyska Olimpijskie w Australii.

W swojej karierze zawodniczej - jako weteran nie zdobyłem jeszcze złotego medalu. Dlatego moim planem, a także marzeniem jest zdobycie tego wyróżnienia, które wiąże się z wysłuchaniem Mazurka Dąbrowskiego i stanięciem na podium nr 1 i zawieszeniem flagi Polski na najwyższym maszcie.

JBS - Życzę Panu spełnienia się tych planów i marzeń, a więc przede wszystkim wielu medali na Mistrzostwach i na Igrzyskach Olimpijskich.

Warszawa, grudzień 2007r.

Rozmawiała Jurata Bogna Serafińska,