Pani Nina Geysztor-Zawirska - mentorka, czêsto "ostatnia deska ratunku", która powinna otrzymaæ zaoczny, wielki dyplom z "¯yciologii stosowanej" na wszystkich uniwersytetach ¶wiata. 
Pani Nina radzi, beszta, pociesza i wskazuje drogê postêpowania - zawsze jest do bólu szczera i niczego "nie owija w bawe³nê". I za to J± wszyscy kochaj±.

Angielka z dokumentów, Polka po ojcu, mê¿u i sercu. Z Londynu, Anglia. Nigdy w Polsce nie mieszka³a ani do polskich szkó³ nie uczêszcza³a.
W Kanadzie od 15 lat. Ekonomistka i naukowiec z wykszta³cenia, felietonistka - dyletantka z zami³owania, niepoprawna optymistka z charakteru  W pisanie dla Polonii wrobi³a siê przez przegranie zak³adu. Szybko zyska³a poklask czytelników przez to, ¿e pisze z humorem, "as is" - czyli jak naprawde, bez okrasy, wygl±da nasze nowe ¿ycie. Jej popularne porady  "cioci Kloci" czy to w sprawach prawnych, ³ó¿kowych czy ogólno - ¿yciowych, s± jednak jak najbardziej na serio. Czytelnicy jej felietonów lubia jej styl o ¿yciu z przymru¿eniem oka.
Przez ponad 10 lat by³a wyroczni± dla wielu mieszkañców Kanady, czytelników najpierw "Echa", pó¼niej "Zwi±zkowca" a w koñcu 'Wiadomo¶ci". Pisze nie tylko dla czytelników w Kanadzie.

Szkoda by³oby pos³aæ do lamusa te ¿ywe w tre¶ci porady. Powinny one byæ stale dostêpne dla Polaków tych z emigracyjnej pó³ki jak i tych co nadal ¿yj± w kraju ojczystym.
Listy czytelników s± autentyczne (aczkolwiek  czêsto, z konieczno¶ci,  "wyg³adzane").

Pani Nina da³a siê uprosiæ i przekaza³a nam niektóre swoje wcze¶niejsze prace. Niniejszym podnios³a rangê strony Polonia Life jako wirtualnej pierwszej pomocy dla wszystkich, którzy tej pomocy potrzebuj±. 

Z Autork± mo¿na kontaktowaæ siê przez e-mail

Je¶li chcesz poczytaæ poprzednie felietony Pani Niny, odwied¼ Archiwum Thanks to the following:
DC Employment Law Paralegal
Luminoso emergency London plumbers
Healing Hearts Dog Physiotherapy
Home Depot Leaf Blowers

 


Nina Geysztor-Zawirska

 

 Temat nielubiany, temat unikany.

                Czêsto zadajê sobie pytanie: dlaczego Polacy, ludzie na ogó³ ¶wiatowi, kulturalni i my¶l±cy - tak bardzo obawiaj± siê s³owa “testament”?  Dlaczego, gdy pytam czy ju¿ maj±, bledn±, zmieniaj± temat, lub w pop³ochu koñcz± rozmowê i zmykaj±. Tak jakby siê obawiali, ¿e dzisiaj spisany testament, ju¿ jutro zamieni siê w nekrolog. Owszem, s± ludzie, którzy cierpi± na tanatofobiê (paniczny lêk przed ¶mierci±) do tego stopnia, ¿e ¿yæ normalnie nie potrafi±. Ali¶ci jest to choroba i ludzie ci stanowi± wyj±tek. Reszta nas ¿yje sobie spokojniutko, wesolutko i nie histeryzuje. I tak wszyscy umrzemy. ¦mieræ jest wkalkulowana w ¿ycie. Ucieczki od niej nie ma. Moi przyjaciele do panikarzy nie nale¿±. A jednak oni te¿, zapytani czy spisali ju¿ testament, pytaj± czy ja aby z byka nie spad³am i jak jeden m±¿ recytuj±: na co nam testament, skoro nic nie posiadamy?

                Naprawdê? - pytam z udanym zdziwieniem. I zaczynam "wyliczankê".  Dzisiaj blisko 70% rodaków w Kanadzie, mieszka ju¿ we w³asnym domu. Nie sp³aconym - to prawda.  Ale ile wp³acili zaliczki (downpayment) przy zakupie i ile rat hipotecznych od tego czasu ui¶cili? To¿ to kapita³! Niew±ski. A ten samochód (albo dwa) to co? Hulajnoga? Nawet je¶li te¿ nie kompletnie sp³acony, to ile tysiêcy dolców w formie sp³at ju¿ weñ zainwestowano? A ten telewizor, VCR, DVD, camcorder, kolumny, dziesi±tki (je¶li nie setki) p³yt kompaktowych, telefon komórkowy, komputer, drukarka, skaner, narzêdzia pracy, meble, wyposa¿enie ca³ego domu (lub  mieszkania), nawet  kuchenny sprzêt i inne szpeje - to co? Betka? Darmo dawali? A ten medalik, ta obr±czka, ten zegarek, ten ko¿uch, te ksi±¿ki? Ziarnko do ziarnka - i nagle zebra³a siê poka¼na miarka! A czy kto¶ z tych “opornych” pomy¶la³ o swoich  dzieciach? Kto siê nimi zaopiekuje, gdyby rodzice zginêli w wypadku? Kogo wyznaczaj± na opiekuna/nów? Kto bêdzie je wychowywa³? Kto ma na nie ³o¿yæ? I z czego? Czy kochaj±cy rodzice pomy¶leli o polisach na ¿ycie, czy te¿ chc± a¿eby ich dzieci tu³a³y siê po sierociñcach? Bowiem dzieci tutaj urodzone s± Kanadyjczykami a przekazanie kanadyjskiego obywatela choæby rodzinie, ale w obcym kraju (tj. do Polski), mo¿e byæ ani ³atwe ani natychmiastowe. Co z nimi bêdzie? A tymczasem polisa, testament i wybór wykonawcy ostatniej woli (executor), za³atwi³yby sprawê od rêki.

                Najczê¶ciej s³yszê sakramentalne: "przecie¿ m³ody jestem. Po co sobie teraz tym g³owê zaprz±taæ. Mo¿e kiedy¶…Czy choroby m³odych siê nie imaj±? Wypadki nie chodz± po ludziach? Szczególnie wypadki drogowe? Czy wypadki i choroby wiedz± o tym, ¿e do tych drzwi pukaæ nie maj±? ¯e to jest  zabronione, prohibited, verboten, vietato, defendre, zabranite, nie lzia? Co to jest? Arogancja czy ignorancja? O to ubezpieczenie na ¿ycie (poza przymusowym, jak u “truckerów”) to a¿ siê bojê pytaæ. A przecie¿ najtaniej i najkorzystniej jest kupowaæ je w³a¶nie we wzglêdnie m³odym wieku. Nie tylko stawka jest ni¿sza, ale o tyle wiêcej pieniêdzy wróci do sakiewki ubezpieczonego, kiedy polisa “dojrzeje”. I znowu nie rozumiem dlaczego bracia-Polacy maj± tak± przemo¿n± awersjê do inwestowania w siebie samych? I co za tym idzie, do zabezpieczenia swoich najbli¿szych lub najdro¿szych  (bo to nie zawsze jest to samo).

                W Kanadzie, wielce pouczaj±ca jest znana powszechnie (od ponad pó³ wieku) historia farmera Cecila Harrisa z Saskatchewan, który przygwo¿d¿ony tylnym ko³em traktora, umiera³ samotnie w polu. W chwilach odzyskiwanej  przytomno¶ci, mozolnie wyskrobywa³ kamykiem na zderzaku: "Je¶li tu skonam - wszystkie moje dobra doczesne zostawiam mojej ¿onie Helen. Cecil George Harris. Maj, 1948". (Farmer Harris mia³ siê na pieñku z braæmi, którzy dybali na jego farmê). Dwa dni pó¼niej zmar³ z up³ywu krwi. Zderzak wymontowano i przedstawiono w s±dzie. Sêdzia orzek³, i¿ jest to jak najbardziej wa¿ny testament i dziêki temu (wbrew dzikim wrzaskom jego braci) ¿ona Harrisa nie tylko odziedziczy³a maj±tek ale jeszcze zaoszczêdzi³a krocie na podatkach (g³ównie, od wzbogacenia siê). Tylko dlatego, ¿e kochaj±cy m±¿, nawet na progu ¶mierci my¶la³ o niej. ¯e by³ przewiduj±cy.  No i ewidentnie zna³ prawo.

                Mój znajomy Adam, mia³ polisê z miejsca z pracy, ale przypuszczalnie nigdy by testamentu nie spisa³ (pomimo ¶miertelnego raka j±der - jednego z najszybciej postêpuj±cych), gdyby nie sprawa jego przyjaciela Marka. Marek by³ jednym z tych szczê¶liwców, którym uda³o siê znale¼æ pracê we w³asnej profesji. By³ in¿ynierem, specjalist± od jakich¶ tam mega-centryfug. Pracowa³ w amerykañskim, miliardowym koncernie i zbija³ kokosy. ¯ona nie pracowa³a. Nie mia³a potrzeby. Dwoje dzieci uczy³o siê w prywatnych szko³ach. Przy wysoko¶ci jego zarobków uzyskanie hipoteki na zakup domu, Mercedesa dla niego i BMW dla niej - nie przedstawia³o problemu. Ma³e piwo! Na wystrój domu, najdro¿sz± aparaturê elektroniczn± i stylowe meble, wydatkowa³ dziesi±tki tysiêcy dolarów. Nikt wtedy nie my¶la³ o tym, ¿e WSZYSTKIE zakupy poczynione zosta³y wy³±cznie na nazwisko Marka. Marka - pracuj±cej g³owy rodziny. Faceta z bajkowym dochodem. Ale Marek nagle zmar³. Przy biurku. Jego sekretarka nawet nie potrafi³a okre¶liæ kiedy.  Mia³ 42 lata.  Nigdy nie chorowa³. Testamentu nie zostawi³. Ani ubezpieczenia na ¿ycie. Po co? Przecie¿ mia³ ¿yæ d³ugo i szczê¶liwie!

                Na wie¶æ o jego ¶mierci, nagle pojawi³a siê Marka pierwsza ¿ona i za¿±da³a podzia³u maj±tku, twierdz±c, ¿e ona pracowa³a a¿eby on móg³ studiowaæ. Jej wniosek zosta³ uznany. W³adze natychmiast zablokowa³y konto bankowe i dopiero przy pomocy adwokatów, Gra¿yna mia³a za co dzieci nakarmiæ. Gdyby dom by³ sp³acony, Gra¿yna automatycznie dosta³aby $200.000 a resztê podzielono by na ni±, na dzieci i innych, którzy zg³osili by pretensje. A gdyby jeszcze istnia³ testament - nie musia³aby siê z nikim dzieliæ. Kropka. Ale dom nie by³ sp³acony, przecie¿ oni dopiero zaczynali. Tylko trzy lata cieszyli siê tym luksusem. Gra¿yna ju¿ nie mieszka w tym piêknym domu tylko w wynajêtym mieszkaniu. Bardzo tam u niej ³adnie, bo ma dziewczyna ¶wietny gust. No i pozosta³y przecie¿ eleganckie meble. Ale to nie to samo! Mercedesa i BMW te¿ ju¿ dawno nie ma. Odebrali.  Na sam pogrzeb musia³a zapo¿yczyæ siê po uszy. Adwokaci te¿ nie pracuj± za darmo - koszt by³ niebagatelny. Gra¿yna zapisa³a siê na kurs, pilnie uczy siê nowego zawodu, ale na razie w tym ³adnym mieszkaniu bieda a¿ piszczy.

                Adam zmar³ piêæ miesiêcy pó¼niej. Ale nauczony smutnym do¶wiadczeniem Gra¿yny, sporz±dzi³ testament, oraz podpisa³ oba bardzo wa¿ne pe³nomocnictwa zwane “Power of Attorney”. Jedno medyczne, drugie finansowe, po to a¿eby jego ¿ona Urszula podczas jego choroby mia³a woln± rêkê.  Przez to, ¿e sporz±dzi³ testament, rozporz±dzi³ swoim mieniem i zapi±³ swoje sprawy na ostatni guzik, Urszula, wprawdzie ci±gle szlocha i rozpacza, ale ³atwiej jest to znie¶æ w luksusie. Ona domu nie straci. Nawet hipoteki sp³acaæ nie musi. Jaka¶ tam klauzula spowodowa³a, ¿e dom sam siê sp³aci³ w dniu jego ¶mierci.

                W tym roku zaliczy³am trzy pogrzeby bliskich znajomych.  Jeden zgin±³ w wypadku samochodowym. Drugi zmar³ nagle na atak serca, trzeci na raka. Wszyscy pomiêdzy 40-50 lat. Wszyscy pozostawili m³ode wdowy i ma³e dzieci. Tylko ten pierwszy by³ ubezpieczony. Na pozosta³e dwa, na ¶ciepê, z³o¿yli¶my siê na pogrzeb, bo rodziny nie mia³y pieniêdzy. W tym kraju nawet najtañsze spopielenie (o kupnie grobu na cmentarzu nawet nikt nie marzy) jest ci±gle bardzo kosztown±  imprez±.

                Ka¿dy powinien mieæ wy¿ej wspomniany “Power of Attorney.” Pani Helena nie mia³a. Na nic nigdy nie chorowa³a a jednak wylewu dozna³a. Kochaj±cy syn opiekowa³ siê ni± jak d³ugo móg³, ale w koñcu trzeba by³o umie¶ciæ mamê w Domu Specjalnej Opieki. Pani Helena nie jest biedna. Rozmaite ¶wiadczenia wp³ywaj± do dzisiaj na jej konto. Ale syn dostêpu do niego nie ma. Na jej finanse natychmiast po³o¿y³o ³apê biuro The Attorney General (rz±dowy nadzorca prawny) i teraz ilekroæ syn chce mamê zawie¼æ do fryzjera czy kupiæ jej nowy p³aszcz, musi wnosiæ podanie do wspomnianego biura o wyp³acenie z konta matki po¿±danej kwoty. Po tygodniu syn otrzymuje fundusze na wspomniane wydatki, ale drugie tyle zatrzymuje dla siebie pazerne biuro. Za fatygê. A, ¿e to biuro i tak pobiera sta³± o³atê za zarz±dzanie finansami pani Heleny - konto kurczy siê w zastraszaj±cym tempie. Pani Helena ma wa¿ny testament. Jej syn jest jedynym spadkobierc± i wykonawc± jej ostatniej woli. Ale co z tego? Testament nabiera wa¿no¶ci prawnej dopiero PO jej ¶mierci. A do tego czasu rz±d bêdzie doi³ konto, ile tylko siê da. Ali¶ci gdyby syn mia³ jej “Power of Attorney” (zanim zachorowa³a), nikt by nie mia³ nic do gadania i w nic siê nie móg³ wtr±caæ.

                Brak testamentu stwarza straszne problemy dla spadkobierców. (A conajmniej podwójne, je¶li mieszkaj± w Polsce.) Przy braku testamentu - dziedziczy ka¿dy: dziewczyna z któr± siê mieszka³o, poprzednia ¿ona, wszystkie dzieci (z prawego i lewego ³o¿a), rodzice, rodzeñstwo, kuzyni. Nawet kumpel, który bêdzie twierdzi³, ¿e po¿yczy³ nieboszczykowi $2000. I bêdzie podsuwa³ wy¶wiechtany papierek z podrobionym podpisem. Rzadko kiedy po op³aceniu podatków, kosztów s±dowych i plejady prawników, zostaje co¶ dla tych, których naprawdê chcia³o siê zabezpieczyæ. Konta ludzi samotnych, którzy umieraj± bez testamentu (intestate), rado¶nie “zabezpiecza” rz±d , a¿eby po up³ywie 7-miu lat przej±æ je ca³kowicie. Czy po to, jak durni, tyrali przez ca³e ¿ycie pan Jasio, Kazio, Henio i Zyzio? Nie lepiej by³o zapisaæ spadek biednym dzieciom w Polsce? Albo pieskom i kotkom w “Humane Society” za rogiem?

                Ostatnia wola (testament) rozwi±zuje wszystkie problemy. Mo¿na na serwetce w knajpie, spisaæ testament holograficzny. To znaczy napisaæ odrêcznie, nawet w pijanym widzie.  Przypominam: ODRÊCZNIE. Nie mo¿e byæ pisany na maszynie ani komputerze. Jak d³ugo testament jest podpisany i datowany przez testatora, jest wa¿nym dokumentem i nie wymaga ¶wiadków. Ali¶ci tylko w Ontario. Od biedy, mo¿na tak¿e spisaæ sw± ostatni± wolê nawet po polsku. Lepszy rydz ni¿ nic! Mo¿na za parê groszy kupiæ w sklepie z papeteri±, gotowy blankiet do wype³nienia. Oczywi¶cie, je¶li kto¶ dorobi³ siê ju¿ wiêkszego maj±tku, chce indywidualnie przekazaæ maj±tek ró¿nym cz³onkom rodziny lub chce pozostawiæ legaty osobom spoza jej krêgu - namawiam a¿eby  skorzystaæ z us³ug adwokata.

                Usilnie nak³aniam WSZYSTKICH do spisania testamentu, a¿eby pó¼niej jaki¶ Józio nie spad³ z chmurki z w¶ciek³o¶ci, patrz±c jak jego maj±tek chachmêci ta zo³za, jego ¿ona, (która prysnê³a przed laty z jego najlepszym przyjacielem), a nie ta ukochana, cudowna kobieta, w ramionach której opu¶ci³ ten ziemski padó³.

                Na przestrzeni lat, przez moje biurko przewinê³y siê setki listów, g³ównie od kobiet, opisuj±ce dantejskie sceny z ich ¿ycia, spowodowane brakiem testamentu.  I gor¿kie ¿ale pod w³asnym adresem, ¿e nie dopilnowa³y tego, kiedy jeszcze mog³y. Ostatnio pewna pani, która mieszka³a na koci± ³apê ze swoim panem, napisa³a mi ³zaw± historiê o tym jak to przez 11 lat pracowali, zarabiali i wspólnie ³o¿yli na ich gniazdko, na ich pierwsz± wspóln± chatê. Ta pani by³a przekonana, ¿e jako konkubina (common-law wife) ma takie same prawa i przywileje, jak ¶lubna ma³¿onka. Otó¿ nie ma! O czym, w niema³ym szoku, szybko siê przekona³a. Ale gdyby spisali testamenty, w których wzajemnie obdarowuj± siê pozosta³± po³ow± majatku - ona by teraz nie mia³a  problemów i niepotrzebnie traci³a pieni±dze na adwokatów.

                Je¶li dziêki mojemu dzisiejszemu felietonowi chocia¿ jeden czytelnik wykupi polisê na ¿ycie a dwóch, którzy od dawna nosili siê z tym zamiarem, z³apie za pióro lub poleci do adwokata spisaæ testament - odetchnê z ulg± i pogratulujê sobie, ¿e dzisiaj u³atwi³am ¿ycie WIELU ludziom. Tym, którzy ich prze¿yj±.

                A¿eby zakoñczyæ tê episto³ê na nieco l¿ejszej nucie, zapewniam wszystkich zainteresowanych, ¿e od spisania testamentu jeszcze nikt nie umar³. Dowód? Ja sama. Ja zmieniam testamenty jak rêkawiczki. Jak mi siê tylko kto¶ narazi, podskoczy nie w takt - natychmiast zmieniam testament.  Moje dwie s±siadki, telefonicznie wzywane "tylko na chwilê", nawet nie pytaj± po co, tylko kto mi tym razem zrobi³ na poprzek. Jako, ¿e ja nie robiê z tego tajemnicy, ¿e odk±d przyby³am do Kanady 17 lat temu,  jestem aktualnie na 19-tym testamencie.  Ali¶ci mnie zmiana testamentu nie zajmuje wiêcej ani¿eli piêæ minut czasu. Mam go w komputerze i pod wp³ywem chwili, zmieniam tylko to co mi potrzeba.  Ale w³a¶nie dlatego, ¿e jest to wydruk komputerowy, ja muszê mieæ dwóch ¶wiadków. Oczywi¶cie bardzo mi pomaga fakt, ¿e orientujê siê w temacie i znam jêzyk prawny.

                Niedawno pods³ysza³am jak moja córka syczy do m³odszego wnuka: "to nie by³o grzeczne odezwanie. Szybko. Leæ za ni±. Przepro¶. Bo wiesz przecie¿ co ona zrobi, jak tylko wróci do domu". No có¿? Nie jest to idealny sposób na trzymanie rodziny w ryzach, ale co tam! Niech siê g³owi±, niech zgaduj±, niech spekuluj±. Cel u¶wiêca ¶rodki!